Nowy dyrektor delfinarium Anatolij Awerin objął władzę siłą. Wieczorem 6 kwietnia ub r. do budynku Rosyjskiej Akademii Nauk, gdzie mieści się biuro spółki Utriszskij Delfinarij wdarła się grupa młodych ludzi z łomami - relacjonuje służba prasowa starego zespołu.
Siłą sforsowali drzwi, wyłamywali zamki, zgarniali dokumenty i komputery, należące do spółki. Wszystko pakowali w wielkie, gospodarcze torby, które mieli ze sobą. Zrabowany sprzęt i dokumenty wrzucili na podstawioną pod budynek ciężarówkę i odjechali. Równolegle zostało zaatakowane samo delfinarium. Część pracowników, która nie zdążyła wyjść do domu, zabarykadowała się w pomieszczeniach. Na teren obiektu napastnicy nie wpuścili przybyłego szefa delfinarium, informując go, że jest zwolniony.
Ale to był dopiero początek tej historii, niczym z filmu sensacyjnego. Bo wkrótce w moskiewskim delfinarium zaczęły w tajemniczych okolicznościach ginąć jego największe gwiazdy.
Delfiny na dnie
Pierwszy był butlonos Bajkał, artysta moskiewskiego delfinarium. Dziewiętnastolatek w pełni sił. Nagle ciężko zachorował, nie udało się go uratować. Potem w niejasnych okolicznościach zniknęła delfinica Patra, kilkanaście dni później umarł jej towarzysz, Kola. Biełucha Jegor, ulubieniec publiczności i gwiazda basenu po piętnastu latach występów odmówił posłuszeństwa. Zaczął zrywać przedstawienia, ignorować polecenia trenerów i kłaść się na dnie. Potem zniknął, a o jego losie niewiele wiadomo.