Najpierw bezskutecznie szukali go czekiści i NKWD. Potem KGB, Federalna Służba Bezpieczeństwa i inne bardziej i mniej tajne służby Rosji. Przez dziewięćdziesiąt lat nikomu nie udało się wydrzeć tajemnicy z syberyjskiej ziemi. W czasie ostatniej naukowej ekspedycji rosyjskich naukowców na Bajkał batyskafy odkryły na dnie jeziora wagon z czasów wojny domowej. Natychmiast rozeszły się pogłoski, że być może to ślad po zaginionym złocie Kołczaka.
Skarb był częścią zapasu złota i srebra carskiej Rosji, szacowanego na ok. 1200 do 1600 ton. W czasie I wojny światowej, w przededniu wybuchu rewolucji bolszewickiej ten ogromny majątek car Mikołaj II kazał przewieźć do Kazania nad Wołgą. W mieście zgromadzono ponad 600 ton złota w sztabkach i złotych rublach oraz niemal 500 ton srebra, w tym kosztowności. Wkrótce w Rosji rozpoczęła się wojna domowa i carski skarb dostał się w ręce bolszewików.
Jesienią 1918 r. Kazań zdobyli stojący po stronie Białych żołnierze Korpusu Czechosłowackiego - jednostki, sformowanej w czasie I wojny światowej na terenie Rosji z jeńców i dezerterów armii austro-węgierskiej. Pod opieką Czechów, carskie złoto przewieziono do Omska, gdzie mieścił się sztab admirała Kołczaka.
Wsparty pieniędzmi ze złotego zapasu carów, admirał Aleksander Kołczak sięgnął po władzę dyktatorską na całej Syberii, aż po Ural. Część złota od razu wyekspediował do banków Francji, Wielkiej Brytanii i Japonii jako zapłatę za broń, wyposażenie i prowiant oraz w formie depozytów, przekazywanych prawdopodobnie na prywatne konta. Kiedy w maju 1919 r. Kołczak zarządził wreszcie