Wielka Brytania – kraj wolnej przedsiębiorczości, z największym w Europie centrum finansowym, londyńskim City, i rekordową liczbą ludzi naprawdę bogatych – zeszła na psy. Czytelnicy zapewne pamiętają naszą okładkę z 2005 r. „Dlaczego Brytania jest wielka?”, kiedy wszyscy podziwiali dynamikę kraju, który bez zmrużenia oka przyjął potem milion emigrantów z Europy Środkowej – a inni, Francja, Niemcy bali się otworzyć granice.
Dziś pojawiają się opinie, że Wielka Brytania jest chorym człowiekiem Europy: z deficytem 180 mld funtów szterlingów Londyn nie ma co wybrzydzać na grecki bałagan. Państwo ma się kiepsko, ale i ludziom nie wiedzie się lepiej. Zadłużenie gospodarstw domowych jest dwukrotnie wyższe niż we Francji. Prezes tamtejszego Instytutu Adama Smitha Eamonn Butler pozwolił sobie nawet napisać książkę „The Rotten State of Britain” (rotten – po angielsku: zgniły).
Zgniły stan nadszedł dość nieoczekiwanie. Jeszcze trzy lata temu na liście angielskich bestsellerów znalazła się zabawna książka Rachel Johnson, dziennikarki, rodzonej siostry Borisa Johnsona, burmistrza Londynu, pod tytułem „Notting Hell”, inteligentna kpina z dzielnicy Notting Hill, rozsławionej przez znany film. Prostokąt szeregowych domów otacza ogromny wewnętrzny ogród dostępny tylko dla mieszkańców, którzy już, rzecz jasna, należą do prawdziwej klasy ludzi żyjących jak należy. Kobieta na przykład należy do niej, jeśli przed ukończeniem czterdziestki – a najlepiej 35 lat – spełnia 10 kryteriów, a wśród nich: waży mniej, wygląda młodziej i ekscentryczniej niż jej własna córka, zatrudnia osobistego doradcę ds. żywienia, chirurga plastycznego i trzy gosposie, a także prywatnych nauczycieli do dzieci, ale tylko do podstawowych przedmiotów, to jest muzyki, szachów, matmy, greckiego i sanskrytu.