Abraham Weinberg IV, kolejny przywódca dworu chasydzkiego, założonego w 1858 r. w Słonimiu na Białorusi, postanowił wypowiedzieć wojnę Państwu Izrael – i jak na razie wygrywa ją na wszystkich frontach. 100 tys. ortodoksyjnych Żydów poparło go potężną demonstracją w Jerozolimie, drugie tyle wyszło na ulice innych miast. A to dopiero początek wielkiego buntu chasydów.
Wezwanie premiera Benjamina Netanjahu do spokoju „w dniach, w których kraj mierzy się z trudnymi wyzwaniami na arenie międzynarodowej”, było głosem wołającego na puszczy. Jakie znaczenie mają politycy i polityka, gdy Sąd Najwyższy wtrąca się w sprawy wychowania religijnego, podważając niepodważalne, czyli autorytet rabinów? W państwie wielokulturowym, twierdzą ortodoksyjni liderzy, problem edukacji dzieci i młodzieży nie jest kwestią, którą pozostawić mogą ingerencji państwa.
30 mężczyzn i tyleż kobiet czekało w kolejce przed bramą więzienia. Stawili się z wyroku sądu, bez policyjnej asysty. Nie było szlochu matek ani przekleństw ojców. Niektórzy tańczyli i śpiewali, inni się modlili. To rodzice uczniów ortodoksyjnej szkoły Dom Jakuba w miasteczku Emanuel na Zachodnim Brzegu, gdzie po Bogu rabin ze Słonimia ma zawsze ostatnie słowo. Wszyscy spędzą najbliższe dni w celach; mogą to być nawet tygodnie lub miesiące. Najwyższy Trybunał Administracyjny w Jerozolimie orzekł, że będą siedzieć do dnia, w którym podporządkują się orzeczeniu, nakazującemu przyjąć do ich szkoły także uczennice o smagłej cerze, czyli Żydówki sefardyjskie, pochodzące spoza Europy, gdzie rodzili się i umierali porządni Żydzi aszkenazyjscy.