Sadzać często, nie trzymać długo
Ostrzej karać? Nie ma sensu - rozmowa z kryminologiem
Marek Ostrowski: – Kto w tym roku dostał Sztokholmską Nagrodę Kryminologiczną, czyli Nobla z kryminologii?
Jerzy Sarnecki: – Australijski profesor David L. Weisburd. Badał on zakazane rewiry w miastach, w żargonie: hot spots, gdzie notuje się najwięcej przestępstw. Ustalił, że wysyłanie tam częstych patroli policji przynosi dobre rezultaty tanim kosztem. Policja zawsze tłumaczy: co z tego, że tam będziemy patrolowali, przecież przestępcy przeniosą się w inne miejsce! Otóż Weisburd wykazuje, że to nieprawda, ale policja, niestety, bardzo rzadko posługuje się metodami opracowanymi naukowo.
Czy premiowane są właśnie prace przydatne w praktyce?
Wiedza o najefektywniejszym zwalczaniu przestępczości stale się poszerza. Na przykład pierwszą nagrodę w 2006 r. dostał John Braithwaite za metody zapobiegania powrotowi do przestępstwa. Przestępstwo można przedstawić jako konflikt: gdy jedną stronę ukarzemy, kara nie kończy konfliktu, a jedynie odgórnie go przerywa. Braithwaite szukał trwalszych rozwiązań. Opracował model, który nazwał „zawstydzanie i resocjalizacja”. W uproszczeniu polega na tym, by – w toku sesji z udziałem pokrzywdzonych, rodziny i sąsiadów – wytłumaczyć przestępcy, że to, co zrobił, jest złe, że spowodował ból i straty, narażał innych. Dalsze sesje mają sprawiać, by się wstydził. Powiedzmy, że chodzi o alkoholika, który prowadził samochód po pijanemu. Sąsiedzi, współpracownicy i rodzina zastanawiają się, co można zrobić, by incydent się nie powtórzył.
Na zatwardziałych przestępców to chyba nie działa?