Wawrzyniec Smoczyński: – Dmitrij Miedwiediew przyjeżdża do Polski. Jaki jest cel tej wizyty?
Dmitrij Trienin: – Prezydent Rosji chce się upewnić, że wkład Władimira Putina w poprawę stosunków z Polską nie idzie na marne, że ten proces postępuje do przodu, że nie zatrzyma się w pół drogi ku bardziej normalnym stosunkom, jakich Rosja i Polska w zasadzie nigdy nie miały – opartych na wzajemnym szacunku i wspólnych interesach. Takiej relacji, która uczyniłaby Polskę dla Rosji rodzajem Bliskiego Zachodu.
Nie leżymy już w Europie Wschodniej?
Europa Wschodnia jest teraz na wschód od Polski. Ukraina, Białoruś, Mołdawia – to jest nowa Europa Wschodnia. Z geograficznego punktu widzenia Polska należy do Europy Środkowej, ale pod względem politycznym, ekonomicznym i społecznym staje się częścią Zachodu. Nie chodzi o Zachód tradycyjny – Polska zawsze była katolicka – ale ten nowoczesny – z postępowym społeczeństwem, liberalno-demokratyczną konstytucją, gospodarką rynkową.
Czy to przesunięcie na zachód w świadomości Rosji oznacza, że Polska jest definitywnie poza rosyjską strefą wpływów?
Z całą pewnością, jeśli w ogóle można mówić dziś o takiej strefie. To nieporozumienie. Są rosyjskie wpływy i rosyjskie interesy, ale nie ma rosyjskiej strefy. Gdy mówimy o strefach, na myśl przychodzi natychmiast Układ Warszawski. Dziś mamy inny świat, a używanie tamtych pojęć nie pomaga go zrozumieć.
Układ Warszawski nie istnieje od 20 lat. Skąd ta nagła zmiana uczuć wobec Polski?
Rozczaruję pana, ale z głowy. Na przełomie 2008 i 2009 r. Putinowi zaświtało, że polskiej „przeszkody” w stosunkach z Unią nie da się pokonać, wyciągając ręce do Berlina i Paryża w nadziei, że te dwie potęgi skłonią Polskę, by była bardziej przyjazna wobec Rosji.