Berlusconi twierdzi, że nigdy nie ukrywał uwielbienia do zabawy i do kobiet. Szkoda tylko, że przez lata w swojej telewizji kreował wizerunek kobiet jako seksownych prezenterek, których rola sprowadzała się do tego, żeby podczas zbliżeń kamery wdzięcznie się uśmiechać, epatować gołym pępkiem albo głębokim dekoltem. Zacierał granicę pomiędzy show biznesem a polityką. Tworzył wrażenie, że znalezienie się w towarzystwie wpływowych mężczyzn i popularnych polityków to dla kobiety najszybsza droga do zostania kimś. Promował gwiazdy swoich programów telewizyjnych i wspierał ich kandydatury do włoskiego i europejskiego parlamentu. Jedna z byłych prezenterek, Mara Carfagna, jest dziś minister ds. równości.
Przez lata wszyscy na to przystawali. Młode Włoszki marzyły, by stać się taką gwiazdką i traktowały udział w telewizyjnym show jako trampolinę do lepszego świata. Stacje telewizyjne słynące wcześniej z mądrych i inteligentnych programów dorównały poziomem do stacji, których właścicielem był Berlusconii. Golizna znakomicie się sprzedawała i przyciągała więcej widzów. Berlusconi ma bezdyskusyjny wkład w takie postrzeganie kobiet. Ale dzisiaj Włosi sami muszą odrobić swoją lekcje, ponieważ zachowanie premiera przez lata trafiało na podatny grunt. Prasa nie raz donosiła o jego gafach i wpadkach, które miały podtekst seksualny, ale najczęściej przyjmowano je z uśmiechem. Chwalono dobry gust premiera i doskonałą kondycję. Nazywano „prawdziwym Włochem”. Był swojakiem i tradycjonalistą, co szczególnie na południu kraju spotykało się z uznaniem.
Może gdyby wszystkie kobiety zapraszane na imprezy do Berluconiego były pełnoletnie, skandal szybko by przycichł, tak jak to było w poprzednich przypadkach.