Panuje pogląd, że Amerykanów cechuje znacznie większa religijność niż społeczeństwa europejskie. W USA prawie nie ma kategorii niewierzących: za ateistów podaje się najwyżej 5 proc. społeczeństwa. Dwaj socjolodzy z Teksasu, Paul Froese i Christopher Bader, przeprowadzili badania nad religijnością w USA. Powstała z nich książka zatytułowana (w tłumaczeniu) „Czterech amerykańskich Bogów: Co mówimy o Bogu i co to mówi o nas samych”. Autorzy zbadali, jak Amerykanie – niezależnie od wyznania – postrzegają Boga. Na podstawie prawie 4 tys. kwestionariuszy, w tym kilkuset bardzo szczegółowych – wyodrębnili cztery wyobrażenia Boga wśród Amerykanów.
• Bóg autorytarny. Taki, który zdecydowanie rządzi światem i naszym życiem, osądza nasze postępowanie, a w gniewie – sprowadza katastrofy i nieszczęścia na niewiernych. Jego wyznawcy boją się, że Amerykanie stracą łaskę bożą, jeśli nie będą żyć bogobojnie, a zwłaszcza jeśli będą źle odnosić się do Boga. Wyznawcy tej wiary nie wykluczają bożego miłosierdzia w stosunku do jednostek, jednak cały ów koncept religijny kładzie raczej nacisk na osąd i karę.
Najlepiej wyraziło się to w odniesieniu do skutków huraganu Katrina (wówczas aktualnego wydarzenia): zwolennicy tej koncepcji najczęściej skłonni byli przypuszczać, że nieszczęście to sprowadził sam Bóg. W polityce najbliżsi im są konserwatyści jak Sarah Palin (i w ogóle kojarzony z nią populistyczno-libertariański ruch nazywany Tea Party) czy Glenn Beck, gwiazdor prawicowej stacji telewizyjnej Fox News.