Na przerwach nie ma wrzasku. Cicho jest też w stołówce, która jest raczej restauracją ze szwedzkim bufetem, a dyżurni uczniowie sprzątają i klasy, i stołówkę. – Nie zostawiają bałaganu, jeśli wiedzą, że będą sprzątać – mówi Erja Hovén, dyrektorka szkoły ogólnokształcącej dzielnicy Ressu w Helsinkach. Czy czuje się uprzywilejowana, że kieruje szkołą w centrum stolicy? – Nie, bo szkoły wszędzie są dobre. Poza tym u nas nie ma w ogóle szkół prywatnych – odpowiada i od razu wykłada swoje credo: – Równość jest jedną z zasadniczych spraw w Finlandii. Oczywiście, nie osiągamy jej poprzez pieniądze, lecz właśnie poprzez szkolnictwo.
Mimo to szkoła w Ressu typowa nie jest. Akurat w tej dzielnicy mieszka wielu cudzoziemców i uczą się tu dzieci 38 narodowości. Są też nauczyciele obcokrajowcy. Ale szkoła nie ma wielkiego wyboru: musi ze swego okręgu przyjąć wszystkich, którzy w nim mieszkają. Wiek szkolny nie jest wczesny – 6 lub 7 lat – ale wszystkie dzieci mają miejsca w przedszkolu. Dyrektorka Hovén przywykła do dziennikarzy pytających, dlaczego wszyscy się dziwią, że Finlandia zdołała uplasować swe szkolnictwo na czele rankingu krajów OECD. Po pierwsze więc, mają doskonałych nauczycieli, wszystkich z tytułami magistra lub lepiej.
Wymarzony zawód
Obyś cudze dzieci uczył – w Finlandii ta klątwa brzmi jak błogosławieństwo. Nie strażak, nie prezenter telewizyjny, nie modny jeszcze niedawno lekarz, ale nauczyciel jest wymarzonym zawodem nastolatków. W hierarchii zawodów dorośli wymieniają najlepsze w takiej kolejności: 1.