Jacek Żakowski: – Jak porwać Europę?
Janusz Lewandowski: – Teraz jest raczej pytanie, jak Europę ocalić.
Więc jak porwać, żeby ocalić?
Porwać ludzi może tylko wielka idea albo łatwa odpowiedź na ich codzienne troski i problemy. A wielkiej idei i łatwej recepty nie ma.
Rozpadła się?
Wyparowała z głów Europejczyków. Pokolenie powojenne miało dywidendę pokoju. Dzięki niej opływało w dostatek. Najstarsza europosłanka Astrid Lulling z Luksemburga, która w Parlamencie Europejskim jest od jego narodzin, trzeźwo mówi, że jeden dzień wojny kosztowałby Europę więcej niż wszystkie unijne instytucje.
Czyli Europa, od ponad pół wieku żyjąca w pokoju, emocjonalnie jest w takiej sytuacji jak Polska po wejściu do NATO i Unii. Cel został osiągnięty i nikt nie wie, co dalej. Tylko że Unia to jest projekt w budowie.
Ale i tak jest to już projekt sensacyjny. Europa dzięki Unii to jedyny kontynent, który wyszedł ze stanu natury. A trwanie Europy w stanie natury miało opłakane skutki dla całego świata. Przecież to Europa wyeksportowała na wszystkie kontynenty dwie wojny światowe. Żaden inny kontynent nie wymyślił czegoś tak kosztownego dla milionów ludzi jak komunizm i nazizm. Mieszkańcy Korei czy Kuby do dziś cierpią z powodu praktycznego wcielenia w życie europejskich idei. Unia wyzwoliła Europę z koszmaru wielkich wojen i głodu. Bo wojnom towarzyszył głód. Twórcy europejskiej wspólnoty sami doznali głodu. Dlatego pierwszym filarem budżetu europejskiego stało się rolnictwo. Bezpieczeństwo żywnościowe było, oprócz pokoju, celem numer jeden.
Europa uciekła od Hobbesa do Rousseau i dała się uśpić pozornej sielance?
Raczej uciekliśmy od Hobbesa do Locke’a.