Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Jest interes do zrobienia

Libijski reżim upada i co dalej?

Trypolis, pocięty pociskami portret Muammara Kadafiego. Trypolis, pocięty pociskami portret Muammara Kadafiego. Fotolink
Choć to początek jesieni, arabska wiosna trwa. Żaden kraj regionu nie zmieni się bardziej niż Libia, gdzie po upadku reżimu Kadafiego wyłania się... No właśnie, co?
W wojnie domowej zginąć mogło nawet 50 tys. ludzi. Rebelianci pilnują uwolnionego więźnia na ulicach Trypolisu.Anis Mili/Reuters/Forum W wojnie domowej zginąć mogło nawet 50 tys. ludzi. Rebelianci pilnują uwolnionego więźnia na ulicach Trypolisu.

Rok w rok była wielka feta, tym razem gospodarz zniknął. Nie tak Muammar Kadafi wyobrażał sobie 42 rocznicę przejęcia władzy: zamiast tradycyjnych parad wojskowych i jeszcze bardziej tradycyjnego wiecu poparcia na placu Zielonym w centrum Trypolisu, trwała regularna obława na przywódcę rewolucji 1 września. Wojska rebeliantów, wspierane przez natowską koalicję, szukały go w nadmorskiej Syrcie i na pustynnym południu kraju. Nazwę trypolitańskiego placu zmieniono, teraz upamiętnia męczenników poległych w walce z siłami pułkownika. I jakby tego było mało, w przeddzień największego święta poprzedniego reżimu, samolot RAF przywiózł pierwsze miliony dinarów, świeżo wydrukowane w brytyjskiej drukarni dla powstańczej administracji.

Gdy maszyna kołowała na stołecznym lotnisku, w Paryżu kończono przygotowania do szczytu, na którym przedstawiciele 60 państw – przyjaciół Libii, jak o sobie mówią – zapewniało o gorącym poparciu dla nowych libijskich władz, które za chwilę uruchomią wielkie programy odbudowy zniszczonego kraju. Sfinansują je dochodami z wydobycia największych w Afryce złóż ropy naftowej.

W Paryżu uznano – nieco na wyrost i wbrew kasandrycznym przepowiedniom pułkownika Kadafiego – że w Libii nie powtórzy się iracki chaos. Odetchnąć może ekipa prezydenta Baracka Obamy. Gdy pod koniec zimy ważyły się losy interwencji zbrojnej w Afryce Północnej, nie brakło wątpliwości, czy otwarcie trzeciego już frontu w państwie muzułmańskim nie przekreśli szans Obamy na zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach i nie będzie wstępem do przewlekłego konfliktu. I wreszcie czy nie okaże się podobnym błędem jak atak na Irak w 2003 r.

Polityka 37.2011 (2824) z dnia 07.09.2011; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Jest interes do zrobienia"
Reklama