Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Niemieckie zwątpienie

Niemcy coraz mniej chadeccy

Słabym ogniwem rządów Angeli Merkel jest dziś sama pani kanclerz, która miota się od ściany do ściany, zwleka z decyzjami i nie wiadomo, o co jej chodzi. Słabym ogniwem rządów Angeli Merkel jest dziś sama pani kanclerz, która miota się od ściany do ściany, zwleka z decyzjami i nie wiadomo, o co jej chodzi. Tobias Schwarz/Reuters / Forum
Po sześciu latach rządów Angeli Merkel Niemcy wcale nie są aż tak chadeckie, jak się wydaje. A niemiecka chadecja nie jest już aż tak europejska, jak się do tego przyzwyczailiśmy.
Polski udział w debacie o przyszłosci Europy wciąż wydaje się zbyt skromny. Na zdjęciu: kanclerz Angela Merkel w roli gościa prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego małżonki Anny, lipiec 2011 r.Steffen Kugler/Bundesregierung/Reuters/Forum Polski udział w debacie o przyszłosci Europy wciąż wydaje się zbyt skromny. Na zdjęciu: kanclerz Angela Merkel w roli gościa prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego małżonki Anny, lipiec 2011 r.

Angela Merkel w ogóle nie ma ostatnio dobrej prasy. Jeszcze w 2007 r. fetowano ją jako „żelazną kanclerzynę”, która uratowała resztki obalonego przez Francuzów i Holendrów traktatu konstytucyjnego. Ale już w 2010 r., kiedy ociągała się z pomocą dla Grecji, sarkano, że jako wychowana w NRD jest oportunistką, która nie rozumie ducha europejskiej solidarności. A kilka miesięcy temu jej zdjęcia z nogą w gipsie podpisywano „Chory człowiek Europy” i mówiono, że Europa to zbyt ważny polityczny projekt, by – tak jak pani kanclerz – pozostawiać go na pastwę agencji ratingowych.

„Ona psuje mi moją Europę” – miał powiedzieć w lipcu do swojego przyjaciela były kanclerz Niemiec Helmut Kohl. Uznał, że postawa pani Merkel wobec Europy jest niebezpieczna i zarzucił jej brak politycznego kompasu i serca dla procesu zjednoczenia Europy. Tyle że – jak obawiają się młodzi – Europy Kohla i Mitterranda, Schmidta i Giscarda d’Estaing, nie mówiąc o tej de Gaulle’a i Adenauera, już od dawna nie ma. Tamta powstawała jako powojenna utopia, z ducha pojednania dwóch „dziedzicznych wrogów” i konfrontacji z radzieckim zagrożeniem. Jej rusztowaniem była wspólnota gospodarcza. Ale ścianą nośną – żelazna kurtyna dzieląca Stary Kontynent.

Mitem założycielskim Europy Merkel i Sarkozy’ego, Berlusconiego i Papandreu, Tuska i Klausa – jeśli w ogóle ma jakiś – jest aksamitna rewolucja w Europie Wschodniej 1989 r. i zjednoczenie Niemiec. A rusztowaniem – strefa euro, Schengen, różne prędkości integracji i zmienne geometrie wewnątrzunijnych sojuszy.

Polityka 38.2011 (2825) z dnia 14.09.2011; Świat; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Niemieckie zwątpienie"
Reklama