Kiedy tata przychodził po pracy do domu, wspomina Analia Noriega, delikatna 27-latka, stale ostrzył noże. W soboty i niedziele czasem po dwie–trzy godziny. Ten dźwięk, odgłos ostrzy przesuwanych po osełce, to coś, co z dzieciństwa pamięta najlepiej. Potem zauważyła, że wszyscy, którzy pracują u Tysona, ostrzą w domu noże. Od dobrze naostrzonego noża zależy wszystko.
Analia to zrozumiała, gdy sama pracowała przy oddzielaniu mięsa od kości. Robi się to trzema nożami, które szybko się tępią, więc trzeba je ciągle ostrzyć. Odkraja się kawałek, łapie go hakiem i kładzie na taśmie. Po obu stronach pracują inni, razem sześć osób. Na jedną krowę ma się minutę, dwie, i jeśli się spóźniasz, wtedy inni mają przestój, nadzorca odejmuje ci punkty i w końcu można wylecieć z roboty. Dlatego jest tak ważne, żeby noże były ostre.
Po siedmiu miesiącach Analia dostała artretyzmu i się zwolniła. Jej mąż Manuel wytrzymał trzy miesiące dłużej.
•
„Ręce tych mężczyzn były całe pokreślone bliznami, tak gęstymi, że nie można ich było zliczyć. Nie mieli paznokci – zdarły się całkowicie przy ściąganiu skór. Knykcie ich palców tak opuchły, że rozczapierzone palce wyglądały jak wachlarze. Mężczyźni ci stale chorowali na reumatyzm i wytrzymywali tam do pięciu lat”.
Tak w powieści „The Jungle” („Grzęzawisko”) Upton Sinclair opisywał w 1906 r., z pasją amerykańskiego socjalisty, robotników zakładów mięsnych Brown i Durham w Chicago, wiejskich imigrantów z Litwy. Książka stała się bestsellerem. Jej popularność sprawiła, że Kongres, na osobistą interwencję prezydenta Theodore’a Roosevelta, uchwalił ustawy o bezpieczeństwie pracy i higienie żywności w fabrykach przetwórstwa i pakowania mięsa.