Do wyborów prezydenckich Władimir Putin przygotowuje się co najmniej od jesieni. Już we wrześniu obserwatorzy w Moskwie zauważyli u premiera krwiaki pod oczami, nieomylny znak, że Putin poddał się operacji plastycznej. Zimą przyszedł czas na zastrzyki z botoksu, po których oblicze kandydata nabrało nienaturalnej krągłości i gładkości. Ale nawet te korekty plastyczne nie pomogły ukryć zdenerwowania, gdy przyszło mu komentować wynik własnej partii w grudniowych wyborach do Dumy Państwowej.
Jeszcze kilka lat temu obnażony tors Putina wystarczał za całą kampanię wyborczą. Dziś zużyły się jego tradycyjne chwyty w dialogu ze społeczeństwem, a premier tak bardzo wystraszył się niełaski, w jaką popadł u Rosjan, że w desperackim posunięciu odcina się od własnej partii. „Władimir Putin nigdy nie był bezpośrednio związany z Jedną Rosją” – oświadczył jego rzecznik Dmitrij Pieskow dzień po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych. Co się stało z ojcem narodu, który na swych barkach od ponad dekady trzymał cały system władzy? Jak zamierza wygrać wybory prezydenckie?
Upokorzony macho
Państwowa telewizja upokorzonego Putina pokazała tylko raz. I to tylko przez niedopatrzenie i zbytnią pewność siebie, bo kto przy zdrowych zmysłach mógł się spodziewać, że fani brutalnych sportów urządzą sobie pośmiewisko z premiera dżudoki, twardziela, który ani na macie, ani w polityce nie uznaje miękkich środków perswazji i preferuje prosty język siły?
Na fali przygotowań do wyborów prezydenckich Putin chciał ogrzać się w promieniach chwały rosyjskiego rzeźnika Aleksandra Jemelnianienki, który rozniósł w pył amerykańskiego przeciwnika podczas zawodów MMA, mieszanych sztuk walki.