Czy Niemcy utrzymają Europę?
Jak ratować Unię. Wszystkie drogi prowadzą przez Niemcy
Nie tylko nestor francuskich historyków 80-letni Max Gallo porównuje kryzys euro z atmosferą w przededniu I wojny światowej. Tyle że dziś Serbią jest Grecja, która jakoby zamordowała eurowalutę. Jak wtedy wobec Belgradu, tak teraz wobec Aten Berlin domaga się surowych sankcji. A Francja mobilizuje nową ententę przeciwko dyktatowi Berlina. Na szczęście nie ma dziś wojennego entuzjazmu. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny zgodził się na ratyfikację traktatu o europejskim funduszu ratunkowym, czyli w praktyce – na uwspólnotowienie śródziemnomorskich długów. A szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso wzywa do pokoju i debaty o utworzeniu europejskiej federacji państw narodowych.
Jednak armie już wyszły na pozycje. Nie są to pułki piechoty, ale rzesze ekspertów finansowych, polityków i komentatorów.
„Prakatastrofę Europy” z 1914 r. przywołują dziś nie tylko czcigodni starcy, jak 90-letni Helmut Schmidt, czy rześcy emeryci, jak 60-letni Joschka Fischer. Na coraz większe dziury w fundamencie UE – niemiecko-francuskim przymierzu, przyklepanym 50 lat temu przez Adenauera i de Gaulle’a – wskazują historiozofowie i polityczni ekonomiści. Po niemieckiej stronie Peter Sloterdijk, a po francuskiej Pascal Bruckner.
Henri Sterdyniak, jeden z francuskich „ekonomistów oburzonych”, wyliczył, że Francja od wprowadzenia euro straciła wobec Niemiec 10 proc. konkurencyjności. Ma 70 mld euro deficytu rocznie w handlu z Niemcami. Coraz niższą produkcję przemysłową i coraz większe zadłużenie państwowe. Unia walutowa – pisze w swej najnowszej książce – była od początku pomysłem poronionym, bo łączyła gospodarki, których się nie da połączyć.