Mało albo wręcz nic nie było wiadomo o lordzie Glencorze” – od tych słów zaczyna się jeden z pierwszych rozdziałów XIX-wiecznej powieści Charlesa Levera. Bohaterem „Losów Glencore’a” jest młody arystokrata, którego wyrzekł się ojciec milioner. Książka opowiada o jego podróży po świecie, ale sam bohater do końca pozostaje niemal anonimowy. Nie wiadomo, jak zbudował swoją fortunę ani skąd czerpie informacje, które sprawiają, że jego biznes kwitnie. „Chwała narodowa, honor czy bezpieczeństwo – to wszystko nic niewarte. Równowaga sił, która utrzymuje pokój – to też nic niewarte. Wszystko to popiół na wietrze w porównaniu z sojuszami, które zapewniają nam obfite dostawy surowców” – mówi do Glencore’a jego mentor lord Upton. Tę radę młody lord wziął sobie do serca.
XIX-wieczna powieść to jedyny klucz do nazwy najpotężniejszej korporacji handlowej świata. Glencore International z siedzibą w szwajcarskim kantonie Zug ma więcej statków niż brytyjska marynarka wojenna i kontroluje ponad połowę oceanicznego handlu węglem. 60-proc. udział w rynku cynku pozwala mu ustalać ceny tego surowca, a wkrótce zostanie także globalnym hegemonem w obrocie miedzią. Ma też swoje własne złoża – według Deutsche Banku, trzy perły w koronie Glencore to miedź w Kongo, węgiel w Kolumbii oraz ropa i gaz ziemny w Gwinei Równikowej. Jakby tego było mało, firma jest też liderem światowego handlu żywnością – głównie zbożem, kukurydzą, jęczmieniem i cukrem.
Wszystko to było do niedawna wiedzą niemal tajemną. Glencore pozostawał spółką niepubliczną, a jego szwajcarscy właściciele, mówiąc delikatnie, nie zabiegali o rozgłos. Sytuacja zmieniła się dopiero w maju 2011 r., gdy firma weszła na giełdy w Londynie i Hongkongu.