Radykalizm pogrążył republikanów
Rozmowa z Anne Applebaum o Ameryce po wyborach
Wawrzyniec Smoczyński: – Co reelekcja Obamy i przegrana Romneya mówią nam o amerykańskiej polityce?
Anne Applebaum: – Wynik jest ciekawy z kilku powodów. Kandydaci szli łeb w łeb, co świadczy o tym, że Ameryka jest wciąż podzielona pół na pół. Obama wygrał, ale będzie musiał pracować z podzielonym Kongresem i nie dostał mandatu do jakichkolwiek radykalnych zmian. Wynik potwierdza też coś, przed czym ostrzegano od dawna – Partia Republikańska nie znalazła języka, który pozwoliłby jej dotrzeć do Afroamerykanów i wyborców z mniejszości, a w rezultacie jej elektorat się kurczy. Radykalizm, z jakim republikanie opisywali w tej kampanii problemy społeczne, to typ konserwatyzmu, który nie cieszy się już powszechną popularnością.
Na wiecu powyborczym zwolennicy Obamy śpiewali „Jeszcze cztery lata”. Cztery lata takiej samej polityki?
Śpiewali tak, bo Obama zostanie w Białym Domu na kolejne cztery lata, ale samo hasło nic nie znaczy. Między pierwszą a drugą kadencją będzie dużo ciągłości, choć prezydent będzie rządził z pozycji bardziej centrowych niż dotychczas. Musi aktywnie szukać kompromisów z republikanami, co nie znaczy, że będzie mu się to udawało. Wyłożył już listę spraw, które uważa za najważniejsze: redukcję deficytu budżetowego; osiągnięcie przez Amerykę samowystarczalności, jeśli chodzi o ropę i gaz, co nie jest już wcale takie nierealne, jak kilka lat temu; Obama chce też wrócić do problemu zmian klimatycznych. No i sprawy najpilniejsze, czyli walka z bezrobociem i wspieranie ożywienia gospodarczego.