Wprawdzie naukowcy już dziesięć lat temu spekulowali – na podstawie badań przeprowadzonych przez radioteleskop Arecibo – że na biegunach Merkurego może istnieć lód wodny, ale do teraz nikt nie był w stanie w okolice tych biegunów zajrzeć. Dopiero amerykańska sonda Messenger, która dotarła na orbitę najbliższej Słońcu planety wiosną ubiegłego roku, była w stanie to zrobić. Efekt jest zaskakujący – neutronowy spektrometr Messengera odkrył ogromne nadwyżki wodoru w okolicach biegunów planety. Po bliższych badaniach okazało się, że bieguny te są bogate w lód wodny. Znajduje się on pod około 20 centymetrową warstwą osadów gruntowych, naniesionych najprawdopodobniej w wyniku licznych uderzeń komet i asteroidów w te okolice Merkurego. Badacze planet uważają, że te komety i asteroidy były także źródłem merkuriańskiej wody.
W jaki sposób, na tak bliskiej Słońcu i rozpalonej (temperatura na części nasłonecznionej Merkurego znacznie przekracza 400 st. C) może istnieć lód? Otóż oś obrotu Merkurego wobec płaszczyzny jej obrotu wokół Słońca jest tylko minimalnie nachylona – mniej niż o jeden stopień. Mówiąc inaczej – Merkury okrąża Słońce w pozycji prawie nie pochylonej. W związku z tym, niektóre rejony biegunów planety nigdy nie są przez Słońce oświetlane i zawsze pozostają w cieniu. Ponadto warstwa naniesionego materiału glebowego na pokłady lodu działa izolująco i chroni je przed stopieniem. Największa odkryta partia lodu Merkurego ma powierzchnię Waszyngtonu D.C. (nieco ponad 170 km kwadratowych) i grubość ponad trzech kilometrów.
Odkrycie to uznano za dość sensacyjne. Wzbogaca ono naszą wiedzę na temat mechanizmów dostarczania wody na tzw.