Każda podstarzała k... z wiekiem zaczyna prawić moralizatorskie kazania” – napisał na Twitterze rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin. Dzień wcześniej, podczas sierpniowego koncertu w Moskwie, Madonna wystąpiła w obronie skazanych na łagier członkiń grupy Pussy Riot. Choć we wpisie wicepremiera nie padło słowo Madonna, to wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi.
Kilka miesięcy wcześniej Rogozin brał udział w telewizyjnym talk-show „Twarze Rosji”. Każdy z uczestników musiał sobie wybrać duchowego patrona. Rozmowa w studiu zeszła na Stalina. Rogozin najpierw kluczył, niuansował, że nie można go jednoznacznie pochwalić czy zganić, ale w końcu popłynął. „Oceniając Stalina, trzeba patrzeć pod kątem tego, czy Rosja po jego śmierci stała się silniejsza czy słabsza – mówił z coraz większym podnieceniem. – Czy stała się większym krajem czy mniejszym?”.
Potem oświadczył, że Stalin nigdy nie był marionetką, a Rosja zawdzięcza mu potencjał nuklearny, bez którego nikt by jej nie szanował we współczesnym świecie. „A represje? A Gułag? To się nie liczy?” – pytał nieśmiało prowadzący program, ale Rogozin już nie zwracał na to uwagi.
Aleksiej Kudrin to zupełne przeciwieństwo Rogozina. Był rosyjskim ministrem finansów w latach 2000–11. Dwa lata temu magazyn „Euromoney” przyznał mu tytuł najlepszego ministra finansów na świecie. Żadnej ekstrawagancji na Twitterze, w Internecie czy w wystąpieniach publicznych. Każde oświadczenie przemyślane w najdrobniejszych szczegółach, by nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Potrafi skrytykować obecne władze, ale zawsze konstruktywnie i nie za ostro, by nikogo nie obrazić.
Dwa scenariusze
Jesienią 2011 r.