Ponad rok temu przez Italię przetoczyło się polityczne tsunami. Silvio Berlusconi zrezygnował z funkcji premiera, co uradowani Włosi przyjęli śpiewem i tańcami na ulicach. Strzelały szampany, a władzę przejął prezydencki nominat prof. Mario Monti, natychmiast okrzyknięty zbawcą narodu. Ba! Amerykański tygodnik „Time” pytał wówczas z okładki: „Czy ten człowiek może zbawić Europę?”. W najważniejszych stolicach szefa włoskiego rządu przyjmowano z szerokim uśmiechem i niespotykaną dotąd rewerencją.