3.06.2010 r. Podczas odsłonięcia tablicy Uta Reiff, córka jednej z ofiar, zadała pytanie: „Kim byli ci ludzie, którzy zostali tutaj straceni?”. Sama na nie odpowiedziała: „Ci, którzy byli tutaj katowani, którzy byli tu zabici, nie byli przestępcami, nie byli mordercami, nie stanęli przed sądem, nie zapadł wyrok. Byli zamordowani, ponieważ byli Niemcami. Niemcami, którzy żyli tu od stuleci. Tu była ich ojczyzna”. Uta Reiff przemawiała na cmentarzu w niewielkim czeskim miasteczku Postoloprty, które Niemcy przez kilka wieków nazywali Postelberg.
1947. Grupa niemieckich socjaldemokratów, którzy przed wojną byli posłami do parlamentu czechosłowackiego, przygotowała petycję do ONZ, w której opisywali mordy, gwałty i rabunki, do jakich doszło po zakończeniu wojny. Wśród wielu miejsc padła nazwa Postoloprty. Czechosłowacki parlament postanowił wówczas powołać komisję śledczą.
Po przesłuchaniu świadków posłowie nie mieli wątpliwości. „Tu nie chodzi o przypadek kilku osób, ale idzie faktycznie o masową egzekucję” – wyrokował przewodniczący komisji Bohumír Bunža. „Nie jestem za tym, abyśmy sądzili Czechów za to, że karali Niemców” – mówił socjalistyczny poseł Karel Kácl. Komunista Jaroslav Kokeš pytał: „Czy jest dobre postępowanie, abyśmy roztrząsali publicznie sprawę, z której zagranica czyni wielką kampanię przeciwko Czechosłowacji, przeciwko naszej narodowej rewolucji?”.
Potajemnie przeprowadzono ekshumację. W kilku miejscach, w miasteczku i poza nim, odnaleziono 763 ciała i poszukiwania przerwano. Zwłoki skremowano. Prochy przepadły bez wieści. Po przejęciu rządów przez komunistów w 1948 r. akta utajniono.
1993.