Gabe
– Droga z Kosciusko do San Antonio zajmowała dziadkowi kilka dni. Wraz z sąsiadami pędził tam bydło na targ. Od tamtego czasu sporo się zmieniło – uśmiecha się Gabriel Korzekwa. Zmieniło się na przykład to, że dziś już nie trzeba być uzbrojonym po zęby. Nie trzeba też powierzać utargu w postaci złotych monet najlepszemu jeźdźcowi na najszybszym koniu w grupie.
Jedna rzecz się nie zmieniła: prawo do posiadania i noszenia broni. W niejednym domu przechowuje się tu prawdziwy arsenał. Podczas gdy przez Amerykę przetacza się nieśmiało debata dotycząca ograniczeń w swobodnym dostępie do broni, w Teksasie prawo to jest liberalizowane. W myśl przyjętej ostatnio regulacji legalnie posiadany rewolwer, ewentualnie pistolet półautomatyczny, można nosić w miejscach publicznych. Don’t mess with Teksas. Nie zadzieraj z Teksasem.
Gabe ma czterech braci, wszyscy zajmują się hodowlą krów na ranczu. To świetnie prosperujący biznes, nie brak tu najnowocześniejszej technologii, jednak Korzekwa ciągle używa koni do pracy z bydłem.
Gabriel zajmuje się również hodowlą i szkoleniem koni na występy rodeo. Jego specjalizacja to team roping – bardzo popularna dyscyplina wśród teksańskich ranczerów, polegająca na dwójkowym zaganianiu bydła z użyciem lassa. Wymaga szczególnej koordynacji jeźdźców i zwierząt. Nic dziwnego, że dobrze wyszkolone konie osiągają ceny do 30 tys. dol.
Panna Maria
Teksas, kawał ziemi dwukrotnie większy od Polski. Matecznik stereotypów, jakimi pół świata opisało sobie Amerykę. Faceci w kowbojskich kapeluszach, broń i pick-upy wielkości transatlantyków. Bonnie i Clyde, rodzina Bushów, rodeo. Jesteśmy wystarczająco niepodlegli, by odejść – powiedział w 2009 r. gubernator Teksasu Rick Perry.