Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Strzały w złotej klatce

Kim rozstrzelał b. partnerkę i robi porządek

Kim Dzong Un, dyktator Korei Płn. postawił przed plutonem egzekucyjnym swoją byłą partnerkę. Razem z nią zginęło jeszcze 11 osób, wszyscy byli artystami estradowymi.

Sąd uznał, że złamali prawo zakazujące pod karą śmieci nagrywania i rozprowadzania materiałów pornograficznych, u dawnej przyjaciółki satrapy podobno znaleziono także zakazaną Biblię. Świadkami egzekucji byli koledzy z zespołów, w których występowali, a także członkowie ich rodzin (krewnych zesłano później do obozów pracy). Zdarzenia te relacjonuje seulski dziennik „Chosun Ilbo”, zazwyczaj nieźle poinformowany w sprawach Korei Płn. Gazeta nie wyklucza także, że inspiratorką tej makabrycznej historii może być obecna żona Kima i zarazem koleżanka byłej partnerki ze sceny. Małżeństwu egzekucja była na rękę: żona pozbyła się ewentualnej rywalki, a przywódca usunął jednego z niewygodnych świadków, których eliminacja jest teraz jego priorytetem.

Jak dziadek i ojciec, także najmłodszy z Kimów wprawia się w umiejętności niezbędnej w każdym systemie politycznym: sztuce utrzymywaniu się przy władzy. Rodzina ta osiągnęła w niej absolutne mistrzostwo przede wszystkim dlatego, że sięgają po wszystkie dostępne środki. Dzong Un w ciągu dwudziestu miesięcy rządów zdążył już poważnie nastraszyć kapitalistycznych sąsiadów i Amerykę wojną. Wizja morderczego konfliktu miała zmobilizować jego poddanych, przy czym Kim wykorzystuje też odziedziczone metody mobilizacji i dyscypliny: nie rozpędził na cztery wiatry plutonów egzekucyjnych, nie zlikwidował systemu obozów pracy przymusowej. Nie skorzystał też z okazji, by razem z nową panią prezydent Korei Płd. i nowym przewodniczącym partii komunistycznej w Chinach spróbować na nowo ułożyć stosunki na Półwyspie Koreańskim. Zresztą po wiosennym machaniu szabelką, jest sporym sukcesem, że Kim znów przebąkuje o przystąpieniu do rozmów wielostronnych o północnokoreańskim programie zbrojeń atomowych.

Reklama