Przed północą hanowerska policja zatrzymuje Volkswagena Phaetona, który przejechał na czerwonym świetle. Za kierownicą siedzi 51-letnia biskup Margot Kässmann, przewodnicząca Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech. Funkcjonariusze wyczuwają charakterystyczny zapach, więc nie obywa się bez badania krwi. Wynik: 1,5 promila alkoholu. Cztery dni później Kässmann – nazywana papieżycą niemieckich protestantów – podaje się do dymisji. Trzy lata temu gest ten zjednał jej sympatię mediów i dużej części wiernych. Ponad dwie trzecie Niemców jest przekonanych, że sprawa nie zaszkodziła wizerunkowi Kościoła ewangelickiego – pokazał przeprowadzony na gorąco sondaż telewizji N24.
Katolicki biskup heskiego Limburga Franz-Peter Tebartz-van Elst przyjął zupełnie inną strategię – gra na czas. Jest krytykowany zwłaszcza za zamiłowanie do luksusu, jakże kontrastujące z demonstracyjną skromnością nowego gospodarza Watykanu. Koszty rozbudowy jego rezydencji biskupiej sięgnęły już 31 mln euro. Prasa donosi, że samo mieszkanie, które ma zająć Tebartz-van Elst, pochłonie prawie 3 mln euro (a wanna – 15 tys.). Za biskupem ciągnie się też sprawa podróży do Indii sprzed prawie dwóch lat – skorzystał wówczas z luksusowej pierwszej klasy. Po fakcie zarzekał się, że leciał w klasie biznes, a potem próbował wyprzeć się tych słów. To, wedle niemieckiego prawa, wyglądało na składanie fałszywych zeznań, więc sprawą zajęła się prokuratura w Hamburgu.
23 października Watykan zdecydował, że biskup na czas nieokreślony opuści diecezję. Ale Tebartz-van Elst nie daje za wygraną – liczy najwyraźniej, że uratuje go raport, nad którym pracuje komisja kontrolna powołana przez niemiecki episkopat. Media nie wstrzymały się jednak z miażdżącymi ocenami.