Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Szwajcarska metoda

Dziwni obrońcy praw człowieka

Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych odnowiło we wtorek – w głosowaniu tajnym – skład Rady Praw Człowieka, czyli wybrało państwa mające wchodzić skład Rady, na miejsce tych, których kadencja się kończy.

Na liście kandydatów znalazły kraje, które – co tu mówić – nie zapisały się w historii demokracji złotymi zgłoskami – na przykład Arabia Saudyjska, Chiny, Kuba czy Rosja (wszystkie wybrano do Rady). Wybór każdego z tych krajów może wywołać ironiczny śmiech, wzruszenie ramion albo pytanie: „po co?”. Jaka może być skuteczność Rady, jeśli w jej skład wchodzą kraje, których władzom właśnie się zarzuca łamanie praw człowieka?

Po pierwsze, Organizacja Narodów Zjednoczonych jest organizacją uniwersalną: w zasadzie skupia wszystkie państwa. Jeśli bezpieczeństwo humanitarne leży społeczności międzynarodowej na sercu, to musi wykorzystać Narody Zjednoczone, bo to często jedyne forum, na którym mogą się spotkać nawet te państwa, które nie utrzymują między sobą kontaktu.

Na pytanie „po co?” odpowiedzi – i to na łamach POLITYKI – udzieliła przed kilku laty pani Micheline Calmy-Rey, ówczesna prezydent Szwajcarii, kraju, który postrzega siebie jako budowniczy mostów. W Szwajcarii wykluczanie kogokolwiek uważane jest za błąd, zwłaszcza wykluczanie stron, aktorów sprawy. Ciekawe, że Szwajcaria uważa, że potępianie krajów łamiących prawa człowieka to droga donikąd, że konfrontacja nie przynosi pozytywnych rezultatów. „Każdego trzeba włączyć w poszukiwanie rozwiązania problemu, tak jak uważamy, że w kraju wszyscy obywatele powinni być włączeni w proces podejmowania decyzji” – powiedziała Szwajcarka.

Podała mi taki przykład w wywiadzie: „Siedzi pan tu naprzeciw mnie a ja powiem tak: robi pan wszystko źle, narusza prawa człowieka, jest pan złym człowiekiem. No i co? Wstaje pan i mówi: nie będę tu siedział i tego wysłuchiwał. Jakie ma pani prawo? Nie jest pani ani moim zwierzchnikiem, ani kaznodzieją! I rzeczywiście, państwa nie przyjmują takich lekcji, nie godzą się na takie traktowanie. Natomiast próba wspólnych działań, stawianie pytań – jak sobie można pomóc – zabiera oczywiście więcej czasu, ale wierzę, że przyniesie lepsze rezultaty. To metoda szwajcarska. Dobra metoda”.

Nie wszyscy się z tym zgodzą, ale rzeczywiście Rada Praw Człowieka chyba nie powinna być klubem aniołów, którzy będą się zbierać i potępiać postępowanie innych. Łatwo każdemu znaleźć i wytknąć problemy z poszanowaniem praw człowieka. Lepiej utrzymywać dialog, przynajmniej z tymi, którzy wykazują wolę poprawy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Wydania specjalne

Odmawiamy zwierzętom duszy – niesłusznie!

W Biblii nie ma w ogóle kotów. To jedna z jej największych wad – przekonywał profesor Zbigniew Mikołejko.

Joanna Podgórska
15.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną