Największą niespodzianką – nie licząc nieuwzględnienia „Kamerdynera” i „Sierpnia w hrabstwie Osage” w gronie dziewięciu najlepszych filmów roku – jest pominięcie braci Coen. Za chwaloną w Cannes czarną-białą dekadencką przypowiastkę „Co jest grane, Davis?” o wiecznym pechu niedocenianego muzyka folkowego zdołali uzbierać ledwie kilka nominacji, i to w niezbyt liczących się kategoriach. Reszta twórców, wymienianych wcześniej jako faworyci, mogła spokojnie odetchnąć.
Rekordową w tym roku liczbę 10 nominacji zdobyły dwa ubiegłoroczne przeboje. Realistyczna „Grawitacja” Alfonso Cuarona oraz nietypowy kryminał retro „American Hustle” Davida O. Russella ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi Christiana Bale’a, Jennifer Lawrence, Amy Adams i Bradleya Coopera (wszyscy z nominacjami).
Nic tych filmów nie łączy poza ogólnym wrażeniem niepokoju i rozczarowania. „Grawitacja” to wizjonerski popis autora zdjęć Emmanuela Lubezkiego (murowany Oscar), opisującego katastrofę stacji orbitalnej i walkę kosmonautki o przeżycie. Natomiast „American Hustle” wraca do przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku, aby przypomnieć atmosferę podsłuchów, politycznych skandali, paranoi FBI i przekrętów drobnych cwaniaków marzących o błyskawicznej karierze i finansowym eldorado. Współczesnym odpowiednikiem tego filmu jest bez wątpienia „Wilk z Wall Street” Martina Scorsese – satyryczne spojrzenie na giełdową elitę. Pojedynek między nimi zapowiada się bardzo ciekawie.
Najmocniejszą propozycją artystyczną w tym towarzystwie jest poruszający dramat brytyjskiego reżysera Steve’a McQueena „Zniewolony” (9 nominacji).