Po skromnej ceremonii z ubiegłego roku Złote Globy wróciły z hollywoodzkim blaskiem i udziałem wielkich gwiazd. Czas pokaże, czy wymuszone przez środowisko filmowe zmiany okażą się powierzchowne, czy były krokiem w kierunku prawdziwej reformy organizacji wręczającej statuetki.
W cieniu skandali i omikrona wręczone zostały Złote Globy. Bez fanfar, czerwonego dywanu i bez większych emocji.
Globy wciąż uważane są za jedne z najważniejszych nagród przyznawanych w Hollywood. Jednak ich dawny blask przygasł w cieniu skandali i oskarżeń wysuwanych przez prasę. Czy tegoroczne nominacje mogą to zmienić?
Problemy stowarzyszenia HFPA, które przyznaje Złote Globy, zaczęły się jeszcze przed rozdaniem tegorocznych statuetek. Trudno będzie to naprawić. Jeśli komukolwiek będzie się chciało tym zająć.
Z tegorocznego rozdania nagród Stowarzyszenia Korespondentów Zagranicznych w Hollywood można wywnioskować, że „Nomadland” pozostaje najpoważniejszym kandydatem również do Oscara za najlepszy film roku.
Stowarzyszenie Korespondentów Zagranicznych w Hollywood z pandemicznym opóźnieniem, zdalnie i ustami Sarah Jessiki Parker i Taraji P. Henson ogłosiło nominacje do tegorocznych, 78. Złotych Globów.
„To był rok filmów pedofilskich” – zagaił znad szklanki piwa gospodarz gali Ricky Gervais i obok m.in. „Leaving Neverland” wymienił film „Dwóch papieży”.
Przejmująco szczera „Historia małżeńska” Noaha Baumbacha, przywodząca na myśl piosenki Boba Dylana o rozstaniach, to być może najodważniejszy i najdojrzalszy film tego reżysera.
Kto układa własny ranking „najlepszych”, ten już może go skonfrontować z wyborami krytyków. Kilka dni temu pojawiły się nominacje do Critics′ Choice Awards 2020. A dziś poznaliśmy nominowanych i nominowane do 77. Złotych Globów.
Czy solidarność środowiska to dowód prawdziwej zmiany w Hollywood czy tylko bardzo dobrze zaplanowane posunięcie marketingowe?