Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zrozumieć Ukrainę

Majdan = ukraiński nacjonalizm?

Od kilku tygodni dzień zaczynam, podobnie jak wielu Polaków, od sprawdzenia, co się dzieje na Ukrainie.

Po 16 stycznia, kiedy wprowadzono tzw. ustawy dyktatorskie, kiedy polała się krew i cały świat obiegło nagranie ze znęcającymi się nad nagim człowiekiem milicjantami – w stronę Ukrainy zaczęli patrzeć nawet ci, którzy wcześniej byli obojętni.

Facebook zapełnił się czarnymi kwadratami na znak solidarności i żałoby. Zaczęły mnożyć się apele sprzeciwu i ogłoszenia o zbiórkach leków i ciepłych ubrań. I w tym Polacy naprawdę są dobrzy – w pomocy bezpośredniej. Jeszcze ludzie pamiętają nasz stan wojenny, milicję, która biła i wynajmowała cywilów, „nieznanych sprawców”, takich jak  ukraińskie „tituszki”. Z podziwem obserwowałam ten błyskawiczny odzew na hasło: potrzebna pomoc. Ale jednocześnie wystarczyło poczytać komentarze na stronach organizowanych zbiórek albo pod relacjami z Majdanu. Włos się jeżył: najłagodniejsze były przestrogi, żebyśmy się nie angażowali, bo to nie w naszym interesie, i określenie aktywistów „nacjonalistycznymi ekstremistami”.

Odpowiedział im poeta Jurij Andruchowycz: „Nie wierzcie, że to jacyś »ekstremiści«, »prowokatorzy« albo »prawicowi radykałowie«. Ja i moi przyjaciele sami teraz udajemy się na nasze manifestacje z takim i podobnym ekwipunkiem. W tym znaczeniu »ekstremistą« jestem teraz ja, moja żona, córka, nasi przyjaciele. Nie mamy wyjścia: bronimy życia i zdrowia swojego i swoich bliskich”. Ten tekst został w imponującym tempie przełożony na przynajmniej 10 języków i trafił do wielu mediów elektronicznych i papierowych na całym świecie. Obserwowałam, dzięki Facebookowi, inicjatywę pisarzy i tłumaczy, którzy założyli w cztery osoby stronę eurolution.

Reklama