Jesteśmy poza polityką – odpowiadali ukraińscy żołnierze 34 Brygady w Pierewalnoje na pytanie, co zamierzają robić, gdy otoczyli ich komandosi z rosyjskich jednostek specjalnych. Przed bazą miejscowi zagłuszali ich okrzykami: „Rosija, Rosija!”. Pełno było rosyjskich flag, choć cywilów w sumie niewielu. Za to rosyjskich żołnierzy cały batalion, czyli około trzystu. Niektóre zachodnie media jeszcze do niedawna powtarzały, że nie można jednoznacznie stwierdzić obecności rosyjskich jednostek na Krymie, skoro ci żołnierze nie noszą rosyjskich emblematów. Ale ciężarówki, które ich tu przywiozły, miały rosyjskie numery.
Pod lufą pistoletu
Po zwycięstwie Majdanu w Kijowie i ucieczce do Rosji Wiktora Janukowycza przewodniczący parlamentu krymskiego Wołodymyr Konstantynow robił, co mógł, aby wyrwać półwysep spod kontroli Kijowa.
27 lutego niezidentyfikowani i uzbrojeni ludzie zajęli budynki parlamentu i rządu Krymu. Wywieszono rosyjskie flagi. Tego samego dnia deputowani Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu, których wpuszczono do budynku, postanowili o rozpisaniu referendum w sprawie rozszerzenia niezależności Krymu, które ma się odbyć się 30 marca. Jednocześnie deputowani zwolnili ze stanowiska premiera Krymu Anatolija Mohyljewa. Nowym szefem rządu został Serhij Aksionow – lider partii Ruskoje Jedynstwo. Przywódca Tatarów krymskich Refat Czubarow oświadczył, że jego społeczność nie uznaje nowego rządu stworzonego de facto pod lufą pistoletu.
W piątek 28 lutego 150 dobrze wyposażonych żołnierzy bez oznaczeń na mundurach zajęło lotnisko cywilne w stolicy Krymu. Na wojskowych lotniskach lądowały rosyjskie samoloty transportowe, przyleciały również rosyjskie helikoptery szturmowe, a na drogach widziano przesuwające się kolumny transporterów opancerzonych.