Niezwykle ciekawej interpretacji ostatnich wydarzeń udzielił w radiu Echo Moskwy mocno stąpający po ziemi Konstantin Riemczukow, redaktor naczelny „Niezawisimej Gaziety”. „Byłem w Soczi na zamknięciu igrzysk, widziałem absolutnie nieobecny wzrok Putina, bo on rozumiał, że to się stało właśnie w tym czasie. Że kiedy on zajmował się igrzyskami i tylko igrzyskami, nią [Ukrainą – przyp. red.] nikt się nie zajmował” – stwierdził Riemczukow.
Jego zdaniem po przekonaniu Janukowycza do decyzji na rzecz Unii Celnej z Rosją w listopadzie ubiegłego roku Putin poczuł się na tyle silny i pewny siebie, że Rosja zaniedbała przygotowania do ewentualnych mniej korzystnych z jej punktu widzenia scenariuszy rozwoju wydarzeń. I w chwili próby okazała się kompletnie nieprzygotowana. „Mam wrażenie, że Putin, znalazłszy się w tej beznadziejnej pozycji negocjacyjnej, wykonał ten manewr z Krymem, żeby przynajmniej uzyskać jakieś argumenty”.
Polityk numer 1 lub 2
Na fali wcześniejszych sukcesów międzynarodowych, wzmocnionych dodatkowo efektem Soczi – zdaniem Riemczukowa – „Putin odniósł wrażenie, że jeśli jest silny i ma sukcesy, jest politykiem nr 1 lub politykiem nr 2, to może działać tak jak Amerykanie i Francuzi. Oto strefa tradycyjnych geopolitycznych interesów Rosji i argument o ochronie obywateli, bezpieczeństwa etnicznych Rosjan, nawet jeśli są obywatelami Ukrainy, jest wystarczającą legitymizacją. Okazało się, że to nie tak. Tego, co można jednym, innym nie wolno. I teraz, najprawdopodobniej, cały się gotuje i nie rozumie, skąd taka obłuda”.
To jedna z możliwych interpretacji sytuacji i jakaś próba „psychoanalizy”.