Jednocześnie zapowiedzieli, że chcą jak najszybciej podpisać polityczną część umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą – jeszcze przed majowymi wyborami prezydenckimi, a więc z obecnym tymczasowym rządem Arsenija Jaceniuka.
W razie, gdy Rosja nie podejmie rozmów w sprawie kryzysu, Unia rezerwuje sobie prawo do dalszych sankcji: zamrożenia kont i pozbawienia wiz osób odpowiedzialnych za przemoc na Krymie. Możliwe jest też odwołanie szczytu UE-Rosja. Dalsza eskalacja konfliktu przez Moskwę może doprowadzić do poważnych sankcji gospodarczych – wynika z konkluzji szczytu w Brukseli. Unijni politycy twardo potępili działania Rosji na Krymie.
Taka konstrukcja sankcji ma popchnąć Rosjan do rozmów, a jednocześnie powstrzymać ich od dalszego przejmowania Krymu oraz innych agresywnych działań wobec Ukrainy. Pytanie brzmi czy Rosjanie nie uznają deklaracji unijnych przywódców za blef. Już wprowadzone sankcje są dość miękkie, a kolejne, bardziej bolesne , to dopiero melodia przyszłości. Moskwa może w najbliższych dniach przetestować determinację Europy.
Amerykanie poszli o krok dalej od Europy. Już odebrali wizy osobom odpowiedzialnym za agresję na Krymie i wprowadziły prawo umożliwiające zamrożenie ich kont. Przyślą też do Polski 12 myśliwców F-16.
Od początku tygodnia politycy w całej Europie przez wszystkie przypadki odmieniali słowo deeskalacja. Podstawą do optymizmu była dla nich wtorkowa konferencja Władimira Putina, mimo że prezydent Rosji deklarował na niej, że Rosja ma pełne prawo do interwencji na Ukrainie. Putin mówił jednak, że na razie Rosja z tego prawa nie skorzysta. Wspomniał też o rozmowach i misji obserwatorów na Krymie. Wydawało się, że wszystko zmierza w kierunku dyplomatycznego rozwiązania kryzysu, a Moskwa jest gotowa do ustępstw.