Jacek Żakowski: – Ile Europa zapłaci za aneksję Krymu?
Fredrik Erixon: – Dużo.
Za co konkretnie?
Za każdą realnie możliwą decyzję. Jakkolwiek się zachowamy, cena będzie wysoka.
Bo?
Pomyślmy o sankcjach. Unia Europejska może zrujnować Rosję i zniszczyć rosyjski biznes powiązany z Kremlem. Mamy dość siły i umiemy to zrobić. To by nie trwało długo. Bo Rosja jest od Unii zależna. Europa jest największym rynkiem zbytu rosyjskich surowców i trudnym do zastąpienia źródłem zaopatrzenia wielu branż. Gdybyśmy się zdecydowali na wojnę handlową, państwo Putina by się zawaliło. Możemy użyć handlu jako broni masowego rażenia. Ale ofiary byłyby po obu stronach. Świat się nie kończy na Rosji i Ukrainie. A gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.
Kiedy w XX w. Niemcy walczyli z Francją i Wielką Brytanią, dwukrotnie wygrywali na tym Amerykanie. Teraz to by byli Chińczycy?
Przede wszystkim oni zyskaliby na osłabieniu Rosji i Europy. A gdyby Zachód zdecydował się na następny krok, czyli zamknięcie przez banki zachodnie finansowania dla rosyjskich banków, pieniądze zaczęłyby intensywniej płynąć w inne rejony świata. Rosja jest słabsza, więc dla niej to by było bardziej bolesne, ale Unia też by poniosła straty liczone w miliardach.
Ilu?
To by były liczby dwu- albo trzycyfrowe. Zależy, jak długo trwałaby konfrontacja. Gdyby się ciągnęła latami, kapitał wytworzyłby nowe strumienie, którymi popłynąłby do spokojniejszych i bezpieczniejszych regionów. A jeśli Zachód zdecydowałby się wprowadzić embargo na handel z Rosją, to w pierwszym okresie czekałoby nas też załamanie w części branż produkcyjnych.