Trzy miesiące po krwawej rozprawie władzy z protestującymi na ulicy Instytuckiej Majdan w centrum Kijowa nadal stoi. – Po co oni tu koczują? Granice w niebezpieczeństwie, a oni straszą tu turystów – mówi kobieta w średnim wieku w kawiarni na Majdanie Niepodległości. Młody ukraiński politolog Jurij Romanenko kilka tygodni temu napisał bardzo popularny dziś w Kijowie tekst „Długa ukraińska rewolucja” wybiegający w przyszłość: mija już trzeci rok rewolucji, na sznurkach od namiotów suszy się bielizna, wokół biegają małe dzieci – pokłosie Majdanu. A w miejscach, gdzie kiedyś były trawniki, rosną ziemniaki.
Część tej wizji już się zrealizowała. Intrygująco w spokojnym Kijowie wyglądają młodzi i starsi mężczyźni w mundurach. Część mieszkańców uważa, że miasteczko namiotowe oraz resztki barykad powinny zostać rozebrane. Z drugiej strony 9 maja przedstawiciele Samoobrony Majdanu zatrzymali dwie osoby z bronią, które być może szykowały się do zamachu. Dlatego zwolennicy Majdanu uważają, że rewolucji wciąż trzeba pilnować.
Mimo spokojnej stolicy niedzielna pierwsza tura wyborów nowego prezydenta Ukrainy i tak rozegra się w warunkach sztormowych. Nie chodzi jedynie o to, że głosowanie jest rezultatem okupionego ofiarami Majdanu i w konsekwencji ucieczki Wiktora Janukowycza z kraju. W międzyczasie Rosja wykorzystała słabość swojego sąsiada i zagarnęła Krym. Rosyjskie wojska nadal stoją u granic Ukrainy, a na wschodzie kraju, w obwodach donieckim i ługańskim, praktycznie trwa wojna. W takim niebezpieczeństwie ukraińskie państwo nie było od czasu ogłoszenia niepodległości.
1.
Na wybory, według sondaży, chce się wybrać aż 84 proc. badanych. Duża frekwencja będzie też wśród kandydatów.