Ocena programu telewizji budzi zawsze wielkie emocje. Także TVP Polonii, która nie ma wielu sympatyków, choć w gruncie rzeczy jej program to głównie seriale z telewizji publicznej: „M jak miłość”, „Ojciec Mateusz”, „Nad rozlewiskiem”, stare filmy. Własny program jest skąpy, a okrętem flagowym pozostaje osobny serwis informacyjny Polonia 24. Temu, nie bacząc na sprawność i urodę prezenterek, dostało się od krytyków najwięcej. „To paleotelewizja” – napisał o nim branżowy miesięcznik mediów „Press”.
MSZ narzeka
MSZ chciałoby nowego programu, a Rada Programowa broni starego hasłem: dacie więcej pieniędzy, zrobimy lepszy. Pokażcie wyniki oglądalności – domaga się MSZ. A to niewykonalne: zbyt wiele krajów, zbyt wiele gustów, wielkie zróżnicowanie historyczne, pokoleniowe, geograficzne Polonusów i emigracji zarobkowej. Na czele Rady stoi Barbara Borys-Damięcka, nie tylko senator, ale doświadczona reżyser, która traktuje TVP Polonię jak swoje ukochane dziecko i boi się, że zostanie ono wylane z kąpielą.
Żeby w dyskusjach stanąć na twardszym gruncie, ministerstwo w ocenach posłużyło się badaniami programu TVP Polonia, przeprowadzonymi w 2013 r. przez pracownię Instytutu Socjologii UW. Wskazują one na bardzo poważne mankamenty Polonii. Najpierw – niezbyt wiele własnych audycji. Na to znów argument o pieniądzach. Na ten rok Polonia ma 24 mln zł budżetu, w tym 6,5 mln dotacji MSZ. Budżet całej telewizji publicznej wynosi około 1,5 mld zł.
Dalsze zarzuty: mało o historii Polski, zarówno dawnej, jak i współczesnej, brak tzw. kultury wysokiej, która przecież jest marką Polski w świecie.