Wyścig konwojów
Ukraińska artyleria ostrzelała rosyjskie wozy opancerzone. Konwój stoi na granicy
16 sierpnia
Czerwony Krzyż donosi, że Kijów i Moskwa porozumiały się wstępnie w sprawie konwoju z pomocą humanitarną. Kijów musi zezwolić na wjazd kolumny samochodów, Czerwony Krzyż oczekuje tymczasem „gwarancji bezpieczeństwa” dla transportu po przekroczeniu granicy.
Premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Zacharczenko ogłosił w tym czasie, że separatyści otrzymali posiłki z Rosji: 1200 bojowników, 30 czołgów i 120 transporterów opancerzonych.
15 sierpnia
Wydaje się, że sprawa rosyjskiego – białego – konwoju humanitarnego z pomocą dla wschodniej Ukrainy, jaka rozgrzewała emocje w ostatnich kilku dniach, zmierza do pomyślnego zakończenia.
Konwój 280 pomalowanych na biało ciężarówek przejechał tysiąc kilometrów rosyjskimi drogami i nie został wpuszczony na terytorium obwodu charkowskiego, gdzie początkowo zamierzał przekroczyć ukraińską granicę. Oponował minister obrony Ukrainy i władze obwodowe, oburzyli się politycy. Rosjanie zrozumieli, że rozwiązania siłowe w wykonaniu grupy niosącej pomoc humanitarną to byłaby farsa. I świat, całkiem słusznie, mieliby przeciwko sobie. Konwój ruszył więc do Doniecka w obwodzie rostowskim, tam się zatrzymał i przyczaił.
Dystansu do sprawy nabrała też strona ukraińska, wrzawa ucichła, i dobrze. Władze tymczasem zajęły się tym, co należało zrobić już wcześniej, czyli przygotowaniem i wysłaniem własnego, ukraińskiego konwoju z pomocą humanitarną do najbardziej poszkodowanego miasta i obwodu, Ługańska. No i dobrze, tyle że należało o tym pomyśleć wcześniej i nie dać się wyprzedzić Rosjanom, także propagandowo.
Bo Władimir Putin robi wszystko, żeby być postrzeganym przez ludność na wschodzie Ukrainy oraz na Krymie jako ten, który troszczy się prawdziwie o los mieszkańców.