Po zakończeniu szczytu NATO w Walii prezydent USA Barack Obama stwierdził, że „z nadzieją, lecz i sceptycyzmem” patrzy na porozumienie dotyczące wstrzymania ognia na wschodzie Ukrainy. Mieszkańcy Mariupola kontrolowanego przez siły ukraińskie odetchnęli jednak z ulgą, gdy o godz. 17 czasu polskiego obie strony przerwały wzajemny ostrzał. Od tego czasu bezpośrednia groźba walk o miasto wydaje się oddalać.
W mińskich negocjacjach dotyczących rozejmu wzięli udział były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, ambasador Rosji w Kijowie Michaił Zurabow, przedstawicielka OBWE ds. uregulowania sytuacji na Ukrainie Heidi Tagliavini oraz premierzy samozwańczych republik: Donieckiej – Ołeksandr Zacharczenko oraz Ługańskiej – Igor Płotnicki. Wśród 14 punktów porozumienia najważniejszym jest ten o wstrzymaniu działań zbrojnych. W umowie znalazły się jednak także zapisy o wzmocnieniu monitoringu OBWE w regionie, wycofaniu przez obie strony ciężkiej broni, otwarciu korytarzy humanitarnych i wymianie wszystkich jeńców, która ma się rozpocząć w sobotę.
Nie wiadomo, do kiedy zawieszenie broni ma obowiązywać. Ale Petro Poroszenko wkrótce po uzgodnieniu warunków rozejmu wydał rozkaz wstrzymania działań bojowych w Donbasie. Prezydent podkreślił, że piątkowe porozumienie jest jedynie wstępem do wdrożenia planu pokojowego na wschodzie Ukrainy. Jednak według premiera Arsenija Jaceniuka zawarcie takiego porozumienia będzie możliwe tylko pod warunkiem całkowitego wstrzymania ognia i opuszczenia przez wojska rosyjskie terytorium Ukrainy. „Porozumienie nastąpi, gdy zrealizowane zostaną trzy punkty: wstrzymanie ognia, wyprowadzenie rosyjskiej armii, rosyjskich bandytów i terrorystów oraz odnowienie kontroli na granicy” – powiedział.
Tymczasem przedstawiciel Ługańskiej Republiki Ludowej Igor Płotnicki zapowiedział, że zawieszenie broni nie oznacza rezygnacji z dążenia separatystów do trwałego oderwania się od Ukrainy.