Bez zębów czy bez jaj?
Książka Valérie Trierweiler powala prezydenta Hollande’a
Nie ujawnia wprawdzie żadnych sekretów państwa, ale – co prawie bezprecedensowe – opisuje urzędującego prezydenta w świetle fatalnym. Nie chodzi o jakieś pikantne szczegóły erotyczne – jak w przypadku fińskiego premiera Mattiego Vanhanena. Takie rewelacje we Francji raczej politykowi pomagają, niż szkodzą. Co kraj, to obyczaj. Nad Sekwaną polityk bez romansów uważany byłby za niezgułę. Pani Trierweiler uderza jednak w ideologię prezydenta. Twierdzi, że Hollande jest tylko z pozoru socjalistą, gdyż prywatnie lekceważy biednych, a nawet się z nich wyśmiewa, tak jak w starym francuskim przysłowiu, że biedny to jak wilk bez zębów. Les sans dents, bezzębni – tak ich miał prezydent określać w rozmowach ze swą byłą partnerką. Tymczasem osią kampanii prezydenckiej w 2012 r. było piękne zdanie: „Ja lubię ludzi, podczas gdy innych fascynują pieniądze”.
Nie wiadomo, czy to oskarżenie prawdziwe, Hollande natychmiast zaprzeczył. Co z tego jednak? Już powstały witryny internetowe „Bezzębnych”, jedna z nich pod tytułem „Rewolucja bezzębnych” zawiera hasło – „lepiej nie mieć zębów niż nie mieć jaj”. Właśnie o to chodzi. Innemu politykowi może by się upiekło, ostatecznie wiadomo, że rozwody są najczęściej burzliwe, jednak książka trafia na historyczny moment: od czasu mierzenia popularności polityków nigdy we Francji nie było tak niepopularnego prezydenta. Popiera go ledwie 13 proc. wyborców. Zarzucają mu mniej więcej to samo, co była partnerka: brak zdecydowania, kierunku, energii i charyzmy.
Upadek Hollande’a zbiega się z inną zatrważającą konstatacją: gdyby wybory prezydenckie odbywały się dzisiaj, to Hollande’a pokonałaby przywódczyni Frontu Narodowego, Marine Le Pen.