Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Donbas dalej od Kijowa

Wybory u separatystów. Co dalej?

Lokal wyborczy w Nowoazowsku Lokal wyborczy w Nowoazowsku Maxim Zmeyev/Reuters / Forum
Wybory w zbuntowanych wschodnich republikach – Donieckiej i Ługańskiej – odbyły się wbrew woli ukraińskich władz, które podkreślały, że to naruszenie porozumień mińskich i uzgodnień pokojowych zawartych z udziałem OBWE. Ale separatyści niewiele sobie robią z oświadczeń Kijowa.

Na kontrolowanym terytorium Donbasu nie odbyły się październikowe wybory parlamentarne i zapewne nie odbędą się zapowiedziane na grudzień wybory samorządowe. Ukraińska władza nie działa na terytorium separatystów, Kijów może sobie kiwać palcem w bucie.

W DNR do wyborów do Rady Ludowej poszły dwa ugrupowania, Doniecka Republika i Wolny Donbas. Wystawiono trzech kandydatów, ale i tak było wiadomo, że wygra obecny lider Aleksandr Zacharczenko. Otrzymał ponad 60 proc. głosów, bo nie mogło być inaczej.

W Ługańskiej Republice Ludowej też zwyciężył dotychczasowy lider, Ihor Płotnicki.

Zacharczenko obiecał, że po wyborach wróci pokój, że to szansa na zarejestrowanie legalnej republiki i na nowe życie. Ludzie mu wierzyli, w lokalach wyborczych było tłoczno, każdy, kto przyszedł oddać głos, mógł zrobić tanie zakupy, zjeść i napić się w bufecie. Tłoczno było także dlatego, że otwarto niewiele lokali. Ale prawda jest i taka, że w obwodzie Ługańskim wybory przedłużono o dwie godziny – z powodu liczby chętnych do głosowania. Chcieli pokazać, że nic ich już nie łączy z Ukrainą, chcą żyć po swojemu, a najlepiej byłoby przyłączyć się do Rosji.

Wycieczka do Donbasu uświadamia niezbicie, że żyło się tu trudno, brakowało pracy i nadziei. Socjalistyczne zakłady legły w ruinie, rozwarstwienie rosło, jedni obrastali w bogactwo, a inni popadali w biedę. Nikt nie miał serca do Donbasu, nawet politycy, którzy stąd się wywodzili, jak Wiktor Janukowycz. Donieccy szybko zapominali o ludziach, zaczynali myśleć o własnej kieszeni. Donbas nie awansował, choć żył w przekonaniu, że utrzymuje cały kraj i dlatego żyje biednie.

Aż wreszcie coś pękło. Taki moment zwykle przychodzi niespodziewanie. Wpuścili separatystów, spodziewali się szybkich zmian na lepsze, a nie wojny, która trwa od miesięcy. To ich wina, że uwierzyli w Rosję. Dziś pracy jest jeszcze mniej, bo największe zakłady w regionie są zamknięte, kopalnie nie wydobywają węgla, a wojna jeszcze się nie skończyła. Ale też wina władz w Kijowie, że zlekceważyły Donbas, dopuściły do tego, że separatyści wzięli władzę. Tutaj prorosyjskie sympatie zawsze były silne, więc zwrot w stronę Rosji był oczywisty. Europa jest daleko, a Rosja blisko. Ludzie jeździli, mieli poczucie, że tam żyje się lepiej. O tym, że Rosja to nie Związek Radziecki, za którym w istocie tęsknili, myślał już mało kto. Widzieli wyższe zarobki i trzy razy wyższe emerytury.

Pytanie: co dalej? Otwiera się kwestia specjalnego statusu dla regionu, jaki przegłosował ukraiński parlament. Ale Donbas nie respektuje tych postanowień. Prezydent Petro Poroszenko uznaje, że lepszy nawet zły pokój niż wojna. Teraz będzie kłopot: oddanie Donbasu separatystom, a może nawet Rosji, nie przysporzy władzy poparcia. Czy jednak młodzi Ukraińcy nadal będą chcieli umierać za Donbas? W zderzeniu z rosyjską siłą ukraińska armia przegrywa.

Czy proeuropejskie zmiany na Ukrainie będą tak szybkie i pociągające, że przekonają mieszkańców Donbasu, żeby skłonili się w stronę Zachodu? Na razie w powyborczym Kijowie ambicję biorą górę nad realizmem, a zapowiadana koalicja nadal nie powstała.

Może wybory w Donbasie uświadomią politykom, że to nie czas na spory.

Co zrobi Rosja? Zdaniem wielu analityków Moskwa nie potrzebuje Donbasu, w przeciwnym razie już by go miała. Wygodniej mieć kolejne nieuznawane republiki, takie jak Naddniestrze. Można łatwiej destabilizować całą Ukrainę. A to odpowiada rosyjskim interesom.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną