Chora miłość rubla i ropy
Czy gwałtowny spadek kursu rubla zmieni politykę Putina?
Rubel leci w dół na łeb na szyję. W poniedziałek w ciągu jednego dnia waluta rosyjska straciła prawie 10 proc. wartości w stosunku do euro, zmuszając bank centralny do drastycznego podniesienia podstawowej stopy procentowej. Interwencja nie zatrzymała spadku: we wtorek rubel obsunął się na poziom 80 za dolara i 100 za 1 euro.
Na początek zwróćmy uwagę na zbieżność spadku kursu rubla i obniżki ceny ropy naftowej. Od początku roku ropa spadła o około 48 proc., rubel o około 50 proc. Ten chorobliwy związek łatwo wyjaśnić tym, że ropa naftowa i gaz ziemny składają się aż na dwie trzecie całego eksportu rosyjskiego i na połowę czy nawet nieco więcej wszystkich dochodów budżetowych państwa. Historia surowców energetycznych – od czasów upadku komunizmu – to po prostu historia kraju – pisze obrazowo Thane Gustafson, amerykański politolog z Georgetown University.
Dodatkowym powodem słabości rubla są sankcje zachodnie, nałożone zwłaszcza na rosyjskie banki, a trzecim – rodząca się panika zakupów i próba lokowania oszczędności w twardej, a nie płynnej walucie. Czwartym – ucieczka kapitałów, w tym roku 128 mld odpłynęło za granicę. Czy sytuacja grozi załamaniem gospodarczym? Niektórzy komentatorzy wieszczą już bankructwo kraju.
Dostatecznie jest wielu czarno widzących, by zaryzykować kilka uspokajających uwag. Rubel zaliczał karkołomne spadki wiele razy, w 1998 r. krach był znacznie głębszy i Rosja przeżyła. Kraj ma ciągle rezerwy na poziomie prawie 400 mld dolarów, a bank centralny interweniuje dość ostrożnie, wydając w grudniu niespełna 6 mld dolarów.
Jednak prezydent Putin staje wobec trudnej sytuacji. Ogłosił w niedawnym orędziu, że sankcje zachodnie, choć dokuczliwe, mogą Rosję wzmocnić, bo import drogich towarów zastąpi produkcja rodzima.