W mieszkańcach statecznej Helwecji odezwał się dziki pęd konsumpcji. Jak pisze lokalna prasa, eleganccy Szwajcarzy i wykwintne Szwajcarki z wyraźnymi objawami zmęczenia i pełnymi wózkami przemierzają kilometry niemieckich hipermarketów w pobliżu granicy ze Szwajcarią. Wysysają hektolitry paliwa z pobliskich stacji benzynowych, a część z nich zostaje we Francji pojeździć na nartach, co jeszcze miesiąc temu zostałoby uznane w alpejskiej Szwajcarii za zdradę narodową.
W wyniku jednej decyzji Narodowego Banku Szwajcarii, który 15 stycznia postanowił o zerwaniu więzi między frankiem a euro, ciśnienie – tak jak wartość franka – skoczyło tysiącom polskich frankowiczów. Ale co mają powiedzieć Szwajcarzy? W ich przypadku decyzja banku wpłynęła praktycznie na wszystkie dziedziny życia. Generalnie, poczuli się bogatsi. Ale nie wszyscy.
Na zakupy do Niemiec
Z helweckiego punktu widzenia w strefie euro potaniało wszystko – nawet o 20 proc. W niemieckich supermarketach Szwajcar najbardziej może szaleć w dziale spożywczym, przy kosmetykach i chemii. Jeszcze kilka lat temu sukces odniosła kampania miejscowych sklepów detalicznych pod hasłem: „Prawdziwy Szwajcar kupuje tylko w Szwajcarii”. Odwołanie się do patriotyzmu jeszcze działało. Dziś w szwajcarskich supermarketach króluje echo, a w niemieckiej Konstancji, leżącej przy samej granicy ze Szwajcarią, Niemcy prawdopodobnie pierwszy raz w życiu wściekają się na Szwajcarów za okupację miejsc parkingowych i długie kolejki do kas.
Patriotyzm zaczął kosztować. Jedna ze szwajcarskich telewizji zleciła duże, identyczne zakupy po dwóch stronach granicy.