Kiedyś na spotkaniu ze studentami David Koch postanowił zdradzić tajemnicę swego majątku. Mechanizm jest prosty – powiedział. Dostajecie od ojca dolara i kupujecie dwa jabłka. Sprzedajecie je po dolarze za jabłko i już podwoiliście stan posiadania. Inwestujecie zarobione pieniądze w zakup czterech jabłek, sprzedajecie je po dolarze, interes zaczyna się kręcić. I tak tydzień w tydzień, aż do chwili, gdy wasz ojciec umiera i zostawia wam w spadku 300 mln dol.
Każdy z braci jest już dziś wart ponad 40 mld dol. i obaj wydają więcej niż ktokolwiek inny na politykę. A szczególnie nie lubią obecnego prezydenta USA. 79-letni Charles Koch w liście do 70 tys. swoich pracowników porównał niedawno administrację Baracka Obamy do reżimu Hugo Cháveza.
Podczas kampanii przed jesiennymi wyborami do Kongresu „zainwestowali” w republikanów 280 mln. Właśnie „zainwestowali” to najlepsze określenie – wspierają kandydatów, oczekując bardzo konkretnego zwrotu, np. ustawodawstwa, które pozwoli zarabiać im jeszcze więcej.
Kilka dni temu zapowiedzieli, że założona przez nich platforma wyborcza, do której dołoży się jeszcze ponad 30 innych bogaczy, przed następnymi wyborami prezydenckimi w USA w 2016 r. wyda na kampanię 889 mln dol. Sama Partia Republikańska, po której stronie staną bracia, w ostatnich wyborach wydała 657 mln i nie zanosi się, aby teraz przebiła Kochów. W praktyce oznacza to, że bracia mają duże szanse wygrać licytację o prawo do wyznaczania poglądów i programu przyszłego kandydata amerykańskiej prawicy.
Ośmiornica
Od wielu lat są zagorzałymi libertarianami, którzy wierzą, że im mniej rządu, tym lepiej, że podatki powinny być drastycznie obcięte, że biednym nie należy pomagać i że regulacja w zakresie ochrony środowiska to zawracanie głowy.