Nazwisko Okamura jest japońskie, bo też sam Tomio – przedsiębiorca z Moraw i poseł – jest po ojcu pół-Japończykiem. Mocno podkreśla to swoje nieczeskie pochodzenie. Tym mocniej, im częściej musi się bronić przed zarzutami o szerzenie uprzedzeń wobec czeskich Romów, rasizmu i ksenofobii. Okamura odpowiada wtedy krytykom samym swoim nazwiskiem i azjatycką urodą. Przecież ktoś taki jak on nie może być ikoną nienawiści do obcych, prawda? „Ze mnie, pół-Japończyka, media robią rasistę i ksenofoba, choć nigdy w życiu niczego rasistowskiego nie powiedziałem i nigdy nie dzieliłem ludzi na białych, czarnych czy żółtych. Przeciwnie – sam mam z rasizmem negatywne doświadczenia” – napisał na swojej stronie internetowej.
Z pochodzenia zrobił oręż, którym broni narodowej czci Czechów, krytykowanych przez miejscowych intelektualistów za powszechną niechęć wobec Romów. Często i głośno opowiada o dzieciństwie i młodości, które spędził w dalekiej Japonii. Dla przeciętnego mieszkańca Europy Środkowej Nippon to kraj ultranowoczesnych technologii przyszłości, porządku i wyrafinowanej cywilizacji. Tymczasem Okamura wspomina – zapewne częściowo zgodnie z prawdą – powszechny w tamtejszym społeczeństwie rasizm i nieprzychylny stosunek do obcych, głównie do białych Europejczyków czy Amerykanów. Sam padał ofiarą takich emocji. Pogardzano nim jako „mieszańcem”. Okamura oskarża japońskie społeczeństwo o skostniałość i konserwatyzm. „Rozpoczęcie tam biznesu dla człowieka spoza środowiska jest niemożliwe” – pisze.
Na tym tle Czesi – zdaniem Okamury – błyszczą jako otwarta, tolerancyjna społeczność. Dowodem znów ma być on sam. Do Czech przyjechał już jako dorosły człowiek i w ciągu kilku lat zbudował firmę, która nieźle prosperuje, organizując wycieczki po Pradze dla turystów – rzecz jasna – z Japonii.