Podczas obchodów pierwszej rocznicy czarnego czwartku na Majdanie, dnia bohaterów Niebiańskiej Sotni, prezydent Poroszenko obiecał, że Ukraina będzie walczyć aż do zwycięstwa, że krew obrońców Majdanu nie została przelana na próżno. Walczyli przecież o całą Ukrainę – z Donieckiem, Ługańskiem, Debalcewem i Mariupolem.
Zajęta przez separatystów część obwodów donieckiego i ługańskiego to 7 proc. powierzchni kraju. Ale to także tereny najsilniej uprzemysłowione i zurbanizowane. W obwodzie donieckim, według spisu, mieszkało ok. 4,5 mln mieszkańców, w ługańskim – 2 mln. Na kontrolowanym przez separatystów obszarze mieszka nadal ok. 2 mln osób, choć to rachunki nieprecyzyjne. Jak informuje ONZ – z Donbasu uciekło już 1,5 mln mieszkańców. Ci, którzy pozostają, zwykle nie mają dokąd uciec, a tu przynajmniej jest dom. Póki nie zostanie zburzony. Na nieokupowanym terytorium obu obwodów mieszka wciąż ok. 3 mln obywateli.
Donbas (Donieckie Zagłębie Węglowe) nigdy nie był jak Galicja czy środkowa Ukraina, myślał i mówił po rosyjsku, wyznawał prawosławie, na ogół moskiewskiego patriarchatu. Był wielokulturowy, zamieszkiwali go Ukraińcy i etniczni Rosjanie z ukraińskim paszportem. Lubili o sobie mówić: my tutejsi. To ziemia robotnicza, centrum przemysłu ciężkiego, kopalń i hut. 70 tys. fabryk, przemysł hutniczy, maszynowy, chemiczny i zbrojeniowy oraz energetyka. W obwodzie donieckim koncentrowało się 20 proc. potencjału przemysłowego Ukrainy. Donbas zapewniał Ukrainie 70 proc. wydobycia węgla kamiennego i 80 proc. produkcji węgla koksującego.