W 1961 roku rosyjski poeta Jewgenij Jewtuszenko napisał wiersz Chotiat li russkije wojny? Była to liryczna odpowiedź na pytanie, które zadawano poecie wielokrotnie podczas pobytu na Zachodzie. Utwór miał wyjaśnić światu, że naród rosyjski nie chce prowadzić wojny i wyrzeka się agresji.
Z czasem wiersz stał się popularną piosenką, którą radzieckie władze sprawnie wykorzystywały jako instrument pacyfistycznej propagandy, przykrywając prowadzoną równolegle zaczepną politykę zagraniczną. Na fali trwającej od kilku miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę pytanie o stosunek Rosjan do wojny zyskało na aktualności, podobnie jak piosenka, która w różnych wariantach krąży w rosyjskim internecie.
Makaron na uszy
Poparcie społeczne dla działań Władimira Putina, który w świadomości rodaków uosabia system władzy w Rosji, od kilku miesięcy utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. W grudniu 2014 roku popierało go 85 procent Rosjan, podczas gdy zaledwie trzy lata wcześniej – 63 procent. Wówczas przez największe rosyjskie miasta przetoczyła się fala protestów obywatelskich, będących wyrazem rosnącego niezadowolenia najbardziej aktywnej części społeczeństwa z poczynań autorytarnych i skorumpowanych władz.
Wydawało się, że rosyjski model polityczny zużył się na tyle, że Kreml nie będzie w stanie odbudować zaufania coraz głośniej domagającej się praw części społeczeństwa, elit biznesowych i politycznych. Paradoksalnie, do działań, które pozwoliły odwrócić niekorzystny trend w polityce wewnętrznej, popchnęły Moskwę prodemokratyczne protesty na Majdanie w Kijowie, zakończone obaleniem Wiktora Janukowycza. Wydarzenie to, na które władze na Kremlu patrzyły z niepokojem, prawdopodobnie przesądziło lub przynajmniej przyśpieszyło decyzję Rosji o wtargnięciu na Krym.