Po podliczeniu głosów z 99 proc. lokali wyborczych konserwatywna partia Likud obecnego premiera Benjamina Netanjahu wyraźnie wygrywa wtorkowe wybory parlamentarne w Izraelu.
Jak podaje agencja Reuters, w 120-osobowym Knesesie partia Netanjahu zdobyła 29-30 miejsc, niespodziewanie dystansując centrolewicowy Blok Syjonistyczny kierowany przez Isaaka Herzoga. Główny konkurent Netanjahu uzyska prawdopodobnie 24 miejsca.
– Wbrew wszelkim przeciwnościom obóz nacjonalistyczny, na którego czele stoi Likud, osiągnął wielki sukces – powiedział w środę rano Netanjahu. – Jestem dumny z obywateli Izraela, bo w chwili prawdy potrafili odróżnić wyzwanie od nonsensu. I wybrali wyzwanie.
Netanjahu rozmawiał już z liderami pozostałych partii nacjonalistycznych. Wszystkich ich wezwał do niezwłocznego utworzenia wspólnego rządu, na co daje sobie 2-3 tygodnie. Jak zapowiedział, rząd ten zajmie się „najważniejszymi rzeczami dla wszystkich, czyli prawdziwym bezpieczeństwem i dobrobytem społeczno-ekonomicznym” mieszkańców Izraela.
– Obiecaliśmy zająć się kosztami życia i rosnącymi cenami mieszkań. I zrobimy to – oświadczył premier. Według niego wynik Likudu zapewni Izraelowi „silny, stabilny rząd”.
We wtorkowych wyborach trzecie miejsce zajął sojusz partii arabskich, które zjednoczyły się pod wspólnym szyldem Lista Arabska. Zgodnie z prognozami zdobyły one 14 mandatów.
8 mandatów uzyskała syjonistyczna partia Ha-bajt Ha-jehudi (Dom Żydów) Naftalego Bennetta, a po 7 miejsc otrzymały ortodoksyjna partia Szas oraz Zjednoczony Judaizm Tory. O jeden mandat mniej uzyskał radykalny prawicowy Israel Bejtenu (Nasz Dom Izrael), a cztery zdobył lewicowo-liberalna partia Merec.
Więcej o wyborach parlamentarnych w Izraelu na blogu Agnieszki Zagner.
(Reuters, Jerusalem Post)