W przyszłości 2015 r. może być uznany za finał 70-letniej epoki – koniec starej polityki w Europie. Polityki opartej na ideologii, wielkich partiach masowych i starych podziałach na lewicę i prawicę. Nie jest to proces, który rozpoczął się w styczniu, ale tylko od początku roku stare systemy partyjne poszły w rozsypkę w Grecji, Francji i Wielkiej Brytanii. Wyniki hiszpańskich wyborów regionalnych z 24 maja zwiastują, że również tamtejszy, ostatni duży system dwupartyjny w Europie, nie dotrwa do końca roku.
W demokratycznej Hiszpanii jeszcze się nie zdarzyło, aby rząd tworzyła koalicja. U steru wymieniały się grzecznie dwa polityczne molochy: prawicowa Partia Ludowa i socjaliści z PSOE. Majowe wybory regionalne formalnie wprowadziły na scenę polityczną z niezłymi wynikami dwa nowe ugrupowania, lewicowe Podemos i centrowych Obywateli (Ciudadanos). Do końca roku w Hiszpanii muszą się odbyć wybory do Kortezów i jest już niemal pewne, że krajem będzie rządzić koalicja z udziałem nowych. I w słowie „nowe” nie chodzi tylko o metrykę, choć założone 17 miesięcy temu Podemos ma szanse pokonać socjalistyczną PSOE, która istnieje od 1879 r.
Nowe na skalę kontynentalną jest przede wszystkim podejście do polityki. Siedem lat kryzysu postawiło Europejczyków przed iluzją wyboru między rządami „ekspertów”, którzy obiecują wyjście z kryzysu zgodnie z zaleceniami Banku Światowego i MFW, a populistami pokroju włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazdek czy właśnie hiszpańskiego Podemos. Obie strony wydają się jak najdalsze od siebie, ale coś je łączy. „Eksperci” uważają, że jest tylko jedno racjonalne rozwiązanie dla każdego politycznego czy gospodarczego problemu, więc jakakolwiek debata nie jest potrzebna. Z kolei populiści wierzą w prawdziwą wolę ludu oraz że tylko oni są w stanie ją rozpoznać, więc… żadna debata nie jest potrzebna.