Spokojnie, to tylko kremlowski imperializm
Spokojnie, to tylko kremlowski imperializm. Polska nie powinna dać się Rosji wysinglować
Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew nagadał w polskiej telewizji wiele nieprzyjemnych rzeczy. A to, że Polska była odpowiedzialna za katastrofę wojenną 1939 r., choć łaskawie ocenił, że wina Polaków była tylko „częściowa”. A to znów, że atak ZSRR na Polskę 17 września to wcale nie była agresja. A to znów, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i to nasza oczywiście wina.
Na wszystkie te kłamliwe i obraźliwe słowa aż trudno odpowiadać. Niestety w dużej mierze tezy ambasadora odpowiadają oficjalnej kremlowskiej propagandzie. Trochę się ona gubi w logice kłamstw, bo skoro wkroczenie wojsk 17 września nie było agresją, to czemu pomordowanych później w Katyniu polskich żołnierzy w oficjalnych dokumentach do dziś Rosja nazywa „jeńcami wojennymi”? To skąd ci jeńcy, jeśli Rosja nie prowadziła z nami wojny w 1939 r.?
Z tezą, że stosunki są najgorsze od 1945 roku, zgadzam się tylko częściowo. Zapewne w 1956 r., kiedy po odwilży w Polsce Kreml groził wkroczeniem tu swoich czołgów, albo tuż przed stanem wojennym, kiedy o podobnych groźbach mówił cały kraj – było zapewne dużo gorzej. Już sam fakt, że za okres porównania ambasador wybrał epokę od 1945 r. – świadczy, że ma w głowie groch z kapustą. Ostatni żołnierze sowieccy wyszli z Polski dopiero 17 września 1993 r. Przywołuję tę inną datę 17 września, by wykazać, jak trudno pogodzić spojrzenie polskie i rosyjskie. Stosunki polsko-rosyjskie w okresie, kiedy tu stały radzieckie dywizje i Moskwa rządziła w Warszawie, ambasador uważa pewnie za dużo lepsze niż dziś. No ale chyba rozumie, że możemy o tym myśleć zupełnie inaczej.
Te różnice ocen polskich i rosyjskich nie są niczym nowym. Co więcej, nie powinny nikogo w Polsce zaskakiwać. I z taką dzisiejszą Rosją trzeba żyć, a nawet więcej – współpracować, gdzie tylko można.