Masakra w redakcji „Charlie Hebdo” była wstrząsem dla Francuzów: zamachowcy rodzimego chowu zastrzelili znanych satyryków i dziennikarzy. Pod wpływem tych wydarzeń francuskie MSW sfinansowało nowy kierunek studiów uniwersyteckich: formacja obywatelska przeciw radykalizmowi. W nazwie studiów nie ma przymiotnika „islamskiemu” czy w ogóle „religijnemu”, ale kursy, które ruszyły właśnie na trzech uniwersytetach – w Lille, Paryżu i Tuluzie – skierowane są głównie do imamów. W programie – prawo, zwłaszcza rodzinne, organizacja religii we Francji, zasady laickości, swobody obywatelskie.
Rząd francuski wprowadzi obowiązek zdobycia takiego dyplomu dla imamów delegowanych do Francji z Algierii (150 duchownych), Maroka (28) i Turcji (ponad 250). Zagrożenie radykalizacją jest więc w polu widzenia władz. Tym bardziej że młodzież islamska ma słabe pojęcie o islamie, bo wielka fala powojennej arabskiej emigracji zarobkowej nie przeniosła do metropolii wysokiej kultury, tym bardziej religijnej. W dużej części robotnicy, traktowani tylko jako tymczasowe wsparcie, byli analfabetami, nieraz rekrutowanymi w wioskach marokańskich czy tunezyjskich na podstawie umowy zbiorczej, obejmującej kilkudziesięciu czy nawet kilkuset mężczyzn naraz.
Zostali jednak na stałe, a ich dzieci, które z czasem przyszły na świat, już we Francji, nie poznawały religii poprzez dom rodzinny. Poza tym o ile dla katolików czy protestantów francuskich łączenie wiary z kulturą ogólną jest naturalne, o tyle muzułmanie na emigracji zostali całkowicie oderwani od kultury i tradycji arabskiej.