Unia podnosi brwi
Debaty w PE na razie nie będzie. Ale co już dziś mówi się o Polsce w Brukseli?
„PiS w wielu swoich działaniach wzoruje się na premierze Węgier Viktorze Orbánie i jeśli nie zmieni kursu, to może narazić się ze strony Zachodu na podobne co on traktowanie” – napisał w dzienniku „Financial Times” szef działu europejskiego Tony Barber. I rzeczywiście, ostatnie wydarzenia w Polsce na świecie dość często kojarzą się z tym, co działo się na Węgrzech. Pojawiają się pytania i niepokój. Atmosfera wokół Polski się zagęszcza, ale nikt jeszcze niczego nie przesądził i nie osądził. Teraz raczej mamy do czynienia z sondowaniem i badaniem, co się u nas w kraju dzieje.
Pomysł debaty w Parlamencie Europejskim narodził się właśnie z niepokoju i z chęci dowiedzenia się czegoś więcej. – Nie ma jeszcze jakichś kategorycznych ocen, na razie jest faza pytań – tłumaczy Janusz Zemke, eurodeputowany z frakcji Socjalistów. I dodaje, że inni posłowie są po prostu ciekawi, co się takiego w naszym kraju stało, że pełnię władzy zdobyła jedna partia, w dodatku postrzegana w Brukseli jako eurosceptyczna. Oczywiście pojawiają się też pytania dotyczące zmian w sądownictwie.
Trybunał Konstytucyjny w starych europejskich demokracjach jest traktowany jako zwieńczenie systemu sądowego, więc posłowie są na tym punkcie wyjątkowo wyczuleni. Gdy wcześniej krytykowano na forum europejskim Węgry, to jednym z najmocniejszych zarzutów było właśnie obniżenie rangi Trybunału Konstytucyjnego i masowa wymiana sędziów. Orbán przeprowadził ją, obniżając wiek, w którym sędziowie muszą przejść na emeryturę.
Pozytywny obraz
Polska do tej pory była postrzegana jako państwo proeuropejskie, które wewnątrz Unii umacnia swoją pozycję, rozwija się i jest przewidywalne.