Tsai Ing-wen zostaje pierwszą prezydent Tajwanu, a jej dotąd opozycyjna Demokratyczna Partia Postępowa zdobywa samodzielną większość w parlamencie. Oznacza to, że dopiero drugi raz w ciągu 70 lat samodzielności wyspy władzę traci nacjonalistyczny Kuomintang. Obywatele mają do niego pretensje, że poszedł na zbyt duże ustępstwa z komunistycznymi Chinami i za bardzo sprzyja establishmentowi. Pani Tsai obiecuje tak przeorientować gospodarkę, by młodym łatwiej było znaleźć pracę, chce równać różnice majątkowe i na dystans trzymać komunistów z kontynentu. Dla ChRL Tajwan pozostaje jedynie zbuntowaną prowincją, do odzyskania w wyniku akcji zbrojnej.
Polityka Dalekiego Wschodu jest do bólu zmaskulinizowana, a jeśli kobiety wspinają się na szczyty władzy, to zazwyczaj po nazwiskach ojców – prezydentów, dyktatorów czy rewolucjonistów. Tsai, najmłodsza z dziewięciorga dzieci przedsiębiorcy, jest odstępstwem od tej reguły. Potwierdza za to inną zależność, sprawdzającą się wszędzie na świecie, niezależnie od branży: wielką karierę robią te kobiety, które są znacznie lepsze od mężczyzn i kładą na szali swoje życie prywatne. Pani Tsai, uznana prawniczka, nie założyła rodziny i mieszka tylko z dwoma kotami, o których zresztą lubi opowiadać.